Giełda Podczas gdy polskie akcje wydają się drogie w porównaniu z prognozowanymi zyskami spółek, to tego samego nie da się jeszcze powiedzieć, jeśli pod uwagę weźmiemy wskaźnik cena/wartość księgowa. Pod tym względem wyceny są ciągle sporo niższe niż w okresie, kiedy indeksy GPW kończyły hossę wiosną 2011 roku. Z miesiąca na miesiąc potencjał jest jednak mniejszy.
W analizie sprzed tygodnia zastanawiałem się nad tym, co mogą oznaczać coraz bardziej wygórowane wartości wskaźnika cena/prognozowane zyski spółek. Wnioski nie były jednoznaczne. Z jednej strony co bardziej ostrożni inwestorzy mogą to potraktować jako sygnał do stopniowej realizacji zysków (zwłaszcza w kontekście coraz bardziej widocznych oznak niebezpiecznie rosnącego optymizmu na rynku). Z drugiej – z porównania obecnej sytuacji z tą z lat 2009–2011 wynikałoby, że hossa może jeszcze potrwać w warunkach relatywnie wysokich wycen. Zwłaszcza że ożywienie gospodarcze zacznie popychać w górę zyski spółek, a w ślad za tym prawdopodobnie także prognozy przyszłych zysków.
To, co najbardziej rzuca się w oczy w analizie wskaźnika C/Z, to fakt, że poprzednio osiągnął on szczyt na wiele miesięcy przed końcem hossy w kwietniu 2011 r. Okazuje się, że takiej wady nie ma alternatywna miara atrakcyjności akcji – wskaźnik cena/wartość księgowa. Co prawda o konkluzjach płynących z analizy C/WK pisałem już miesiąc temu, ale po pierwsze poziom wycen na GPW ulega ostatnio wyjątkowo dynamicznym zmianom, a po drugie – postaram się dodać do tamtych rozważań nowe wątki.
W momencie kiedy WIG po raz ostatni ustanowił szczyt trendu wzrostowego wiosną 2011 r., akcje na GPW były przeciętnie rzecz biorąc wyceniane 47 proc. powyżej wartości księgowej (czyli wskaźnik C/WK wynosił 1,47; w naszej analizie posługujemy się medianą). Ową 47-proc. premię możemy potraktować w obecnej sytuacji jako pewien wyznacznik. Jeśli akcje znów będą wyceniane z taką premią, to zapali się lampka ostrzegawcza.
Przed miesiącem zwracałem uwagę, że mediana C/WK przekroczyła symboliczny poziom 1,0. Od tego czasu wiele się wydarzyło. Coraz powszechniejsza hossa na GPW (w ciągu miesiąca w górę poszły kursy ponad 80 proc. spółek) sprawiła, że wskaźnik przesunął się o kolejny poziom wyżej – przekroczył 1,1. Oznacza to, że wykonał kolejny duży krok na drodze od cyklicznego dołka, który został ustanowiony w lipcu 2012 r. na poziomie 0,83.