WIG20 w pierwszej części sesji spadał o 1,7 proc., do 2103 pkt. Granica bessy, czyli 2120 pkt (20 proc. od styczniowego szczytu 2650 pkt), została przekroczona i indeks był wtedy o włos od czerwcowego dołka 2096 pkt. Przekroczenie tego ostatniego nastąpiło pod koniec notowań. Indeks znalazł się na poziomie 2089,40 pkt.
Jest to klasyczny sygnał sprzedaży, a patrząc na tempo trwających zniżek zasięg 2000 pkt w horyzoncie kilku tygodni wydaje się całkiem realny. Wskaźniki i oscylatory przemawiają na korzyść niedźwiedzi. Średnie kroczące z 50 i 200 sesji spadają, a linie –DI i +DI oddalają się od siebie przy rosnącym ADX. Do tego dochodzi spadający MACD, który choć jest już relatywnie nisko (-34 pkt) to ma jeszcze sporą przestrzeń do zniżki (w marcu był na poziomie -48 pkt).
Nasz rynek jest dziś bardzo mocno skorelowany z niemieckim. DAX spadał przed południem o 2 proc. do 11051 pkt. Tak nisko indeks nie był od grudnia 2016 r. Do granicy bessy 10876 pkt brakuje już bardzo niewiele. Jeszcze więcej tracił francuski CAC40 (-2,3 proc.). Zniżki mają z resztą miejsce na większości europejskich parkietów - jednym z najsłabszych jest także rosyjski RTS, co akurat można tłumaczyć spadkami ceny ropy naftowej.
W gronie warszawskich dużych spółek w trakcie sesji na zielono świeciła tylko Energa. Akcje kilku spółek zniżkowały o ponad 2 proc. - najsłabsze są LPP CD Projekt, PKN Orlen, Orange, Cyfrowy Polsat i Alior. Pod koniec sesji skala spadków w przypadku tych firm wzrosła do 3-4 proc.