Trudno liczyć na wezwania

Wysyp wezwań na akcje spółek z GPW jest raczej mało prawdopodobny w najbliższych tygodniach. Sytuacja firm jest niepewna, a wyceny jeszcze nie zdążyły się odpowiednio obniżyć.

Publikacja: 16.04.2020 07:13

Trudno liczyć na wezwania

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Ostatnie lata, mijające pod znakiem słabości notowań na GPW, spadku wycen większości spółek, a także posuchy na rynku pierwotnym, odznaczyły się też wycofaniem wielu firm z rynku publicznego. W latach 2017–2019 ogłoszono w sumie na GPW około stu wezwań. W dużej części celem był delisting – przez te trzy lata wycofano z obrotu 67 spółek.

Zachwiane fundamenty

Tylko w tym roku ogłoszono już osiem wezwań na głównym rynku, które przypadły na pierwsze tygodnie, i wycofano pięć firm. Czy fala wezwań kolejny raz przybierze na sile?

Pandemia koronawiursa spowodowała, że wyceny na GPW znowu się obniżyły. WIG spadł od początku roku o 22 proc. Słabiej poradziły sobie największe spółki (WIG20 stracił 24 proc.) niż średnie (mWIG40 spadł o 18 proc.) i małe (sWIG80 przeceniono tylko o 8 proc.). Czy czeka nas kolejna fala wezwań z powodu obniżania się sześcio- i trzymiesięcznych średnich notowań?

GG Parkiet

– Kryzys stworzył wiele okazji. Mogą z nich korzystać inwestorzy branżowi i fundusze private equity. Ale aby dochodziło do wezwań, powinno być spełnionych kilka warunków – zastrzega Adam Łukojć, zarządzający w Allianz TFI.

– Potencjalni kupujący muszą mieć pieniądze na wezwania, a w obecnych warunkach niektórzy z nich mogą mieć ograniczenia w pozyskiwaniu finansowania. Muszą też wierzyć, że kupowana spółka przetrwa kryzys, m.in. musi być w stanie obsługiwać swoje długi. Inwestorzy branżowi mogą unikać firm, które są silnie zadłużone i mogą mieć problemy z płynnością, ponieważ nie chcą być zmuszeni do ratowania tych firm kolejnymi zastrzykami kapitału. Poza tym firma musi mieć dobre perspektywy, a obecny kryzys zmienia wiele modeli biznesu i inwestorzy branżowi czy fundusze private equity muszą na nowo je ocenić. Wyjaśnienie kwestii płynności, zadłużenia i aktualności modeli biznesu wymaga trochę czasu. Dlatego wezwania mogą się pojawiać, ale prawdopodobnie będziemy musieli na nie jeszcze poczekać – uważa Łukoić.

Wiele wskazuje na to, że te warunki teraz wcale nie muszą zostać spełnione. – W sytuacji niepewności gospodarczej najbliższe tygodnie nie powinny obfitować w przejęcia spółek. Potencjalni nabywcy, jeżeli byliby zainteresowani „wejściem" na dany rynek lub delistingiem, już by to zrobili. Jako przykład można podać takie spółki jak Echo, Polnord czy Orbis – mówi Ryszard Rusak, dyrektor inwestycyjny ds. akcji w Generali Investments TFI, wymieniając firmy, na które wzywali ostatnio inwestorzy branżowi.

Płynność sprzyja?

GG Parkiet

Nie bez znaczenia jest też kwestia przepływów kapitału i płynności funduszy. Strach przed kryzysem i słabe stopy zwrotu w lutym powodowały, że w marcu klienci funduszy masowo wycofywali pieniądze (dotyczyło to głównie części dłużnej). W ubiegłym miesiącu z funduszy akcji klienci wypłacili netto 0,94 mld zł (z tego 155 mln zł inwestorzy wypłacili z funduszy akcji małych i średnich spółek, a blisko 700 mln zł z funduszy akcji polskich uniwersalnych), natomiast z mieszanych 1,2 mld zł. Warto przy tym zauważyć, że do tej grupy zaliczane są też fundusze pracowniczych planów kapitałowych, które od kilku miesięcy gromadzą już środki w ramach nowego programu emerytalnego – bez nich byłoby więc jeszcze gorzej. To może wskazywać, że inwestorzy finansowi mogą być bardziej skłonni do sprzedaży akcji, a wezwanie zawsze jest dobrym sposobem na sprawne upłynnienie sporego pakietu. Poza tym już wcześniej płynności na rynku nie brakowało, a teraz koszty finansowania z powodu cięcia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej jeszcze spadły. To mogłoby sprzyjać kupującym.

– Kwestie płynności w podobny sposób ograniczają potencjalnych kupujących, jak również sprzedających. Potencjalni sprzedający, czyli głównie niektórzy inwestorzy finansowi, mogą borykać się z umorzeniami, ale potencjalni kupujący mogą mieć podobny problem: mogą mieć ograniczony dostęp do długu. Ograniczenia w pozyskiwaniu finansowania dłużnego są częściowo łagodzone przez obniżki stóp procentowych, ale wydaje się, że dla wielu potencjalnych kupujących koszt finansowania wciąż pozostaje wysoki – zwraca uwagę Łukojć.

Kredytodawcy oczekują większej pewności, wyjaśnienia się wielu kwestii dotyczących codziennej działalności wielu firm i przede wszystkim, ze względu na dużą niepewność, wyższych marż kredytowych. Dlatego prawdopodobnie ewentualne wezwania finansowane byłyby środkami funduszy private equity czy prywatnych inwestorów.

Trzeba jeszcze poczekać?

– Właściciele spółek, które najbardziej zostały dotknięte kryzysem, i ceny ich akcji mocno spadły, prawdopodobnie nie będą zainteresowani wydawaniem pieniędzy na odkup akcji. Prościej im będzie wykorzystać obecną sytuację do podwyższenia kapitału i objęcia nowych akcji w razie potrzeby. Zakładam przy tym, że pozostali akcjonariusze mogą nie być chętni na udział w emisji – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM.

Jego zdaniem spółki, które sobie nieźle radzą i nie dotyka ich szczególnie mocno kryzys, raczej nie doświadczyły spadku ceny akcji, więc w takiej sytuacji ich wykup nie będzie szczególnie atrakcyjny. – Wydaje mi się, że spadki jedynie przyśpieszą wezwania, które już były w planach, a akcjonariusze czekali na niższe ceny czy spadek średniorocznej ceny. Myślę, że ci właściciele jeszcze poczekają na obniżenie się średniej i ewentualnie ogłoszą wezwanie za kilka miesięcy. Obecna minimalna cena byłaby zbyt wysoka, biorąc pod uwagę wyceny giełdowe, a nikt przecież nie chce przepłacać. Dodatkowo posiadane środki lepiej wydać na przejęcia słabszych podmiotów, mogących popaść w problemy z powodu kryzysu, niż na wykup akcji od inwestorów. Nowych pomysłów na wezwania w obecnej sytuacji raczej się więc nie spodziewam, może poza kilkoma przypadkami, gdy inwestor już od dłuższego czasu chciał spółkę wyprowadzić z giełdy – mówi Materna.

Spadki trwają dopiero od paru tygodni, przecena spowodowana koronawirusem na dobre rozpoczęła się w połowie lutego, a ostatnio kursy nieco odbiły. Oznacza to, że średnie ceny akcji z ostatnich miesięcy jeszcze się tak istotnie nie obniżyły. Cena proponowana w wezwaniu nie może być niższa od średniej ceny rynkowej z ostatnich sześciu miesięcy poprzedzających ogłoszenie wezwania, a w razie wezwania skutkującego przekroczeniem 66 proc. ogólnej liczby głosów w spółce również nie niższa niż średnia cena rynkowa z trzech miesięcy bezpośrednio poprzedzających ogłoszenie wezwania.

W poprzednich latach inwestorzy wzywali głównie na akcje małych i średnich spółek, które teraz zostały przecenione w mniejszym stopniu niż największe firmy z WIG20 (które ucierpiały z powodu ucieczki aktywności inwestorów zagranicznych z rynków rozwijających się). Jednocześnie to jednak mniejsze firmy są bardziej podatne na skutki kryzysu.

– Najwięcej wezwań może się pojawiać w tych branżach, które są w miarę bezpieczne, którym obecny kryzys nie przeszkadza tak bardzo w codziennej działalności i w których bilanse są silne. Takim sektorem jest np. sektor technologiczny – uważa Łukojć.

Opinie

Mateusz Namysł, analityk, mBank

Walka z pandemią koronawirusa i zamrożenie gospodarki spowodowały spadki wycen spółek na GPW, jednak moim zdaniem nie dojdzie z tego powodu do większej liczby wezwań w pierwszej połowie bieżącego roku. Na rynku panuje duża niepewność dotycząca tego, kiedy gospodarka wróci do pełnych obrotów i czy okres kwarantanny nie spowoduje trwałych zmian w zachowaniach konsumentów, co negatywnie przekładałoby się na wyniki poszczególnych spółek. Oczywiście zawsze pojawią się zwycięzcy takich nadzwyczajnych sytuacji jak ta, jednak kiedy na rynku jest mniejsza płynność, mogą oni preferować rozwój organiczny, a nie angażowanie się w bardzo ryzykowne transakcje, niektóre zaś przejęcia takie bywają nawet w „zwykłych" czasach. Moim zdaniem inwestorzy indywidualni mogą być skorzy do sprzedaży akcji w ramach wezwań, o ile tylko będzie się to wiązało z premią względem notowań sprzed ogłoszenia wezwania. Jednak w przypadku niskiej wyceny spółki, która byłaby obiektem wezwania, oraz braku istotnej premii zakładam, że inwestorzy indywidualni będą się wstrzymywać ze sprzedażą w ramach wezwań w najbliższych tygodniach. MR

Adrian Apanel, zarządzający, MM Prime TFI

Nie liczę w tej chwili na falę wezwań. Minimalne ceny, które muszą zostać zaoferowane w wezwaniach, wcale nie są tak atrakcyjne dla potencjalnych kupujących. Co więcej, na wieść o planach znoszenia restrykcji przez coraz więcej państw mocno przecenione akcje odrabiają straty z ostatnich tygodni. Gdyby wezwania się pojawiały, celem wzywających powinny być spółki posiadające scentralizowany akcjonariat, z branż najmocniej dotkniętych koronawirusem: odzieżowej, obuwniczej, turystycznej, lotniczej, meblarskiej. Warto zwrócić też uwagę na mniejsze spółki przemysłowe. Czy obecne warunki sprzyjają ogłaszaniu wezwań, biorąc pod uwagę, że sporo inwestorów finansowych borykało lub nadal się boryka z umorzeniami i być może chcieliby wyjść w większym stopniu z niektórych inwestycji? Nie podlega dyskusji fakt, że zarządzający funduszami będą skłonni zaakceptować niższe ceny za pakiety akcji w związku z obecną sytuacją. Pytanie, skąd będą płynęły pieniądze na sfinansowanie takich wykupów. Na tym etapie uważam, że prędzej z rąk prywatnych inwestorów, funduszy private equity niż z banków. MR

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty