Zarówno wcześniejszy wzrost zachorowań w niektórych częściach Stanów Zjednoczonych, jak i ostatnie doniesienia o ataku wirusa w Pekinie oraz związane z tym ograniczenia, nie zdołały zbyt mocno pogorszyć nastrojów inwestorów.
Nadzieje biorą górę nad obawami
Pozostają oni, jak się wydaje, pod wrażeniem potężnych programów stymulacji monetarnej i fiskalnej, mając nadzieję, że przynajmniej zniwelują one znaczną część negatywnych konsekwencji pandemii i doprowadzą do szybkiego powrotu gospodarek do równowagi. Efektem tych założeń był wzrost na większości światowych parkietów. Pewien wpływ miały też na to nieco lepsze dane, między innymi z gospodarki amerykańskiej. Nadspodziewanie dobre odczyty indeksu Fed z Filadelfii i indeksu wskaźników wyprzedzających Conference Board, a przede wszystkim dynamiczny wzrost sprzedaży detalicznej, to najlepsze tego przykłady. Dane z naszego kontynentu tak wielkich powodów do optymizmu nie dawały, ale też specjalnie nastrojów nie mroziły.
Indeks giełdy we Frankfurcie, mimo czwartkowego spadku o 0,8 proc., tydzień kończył 2,8 proc. na plusie i obroną przed spadkiem poniżej 12 000 punktów. Strat z poprzedniego tygodnia, gdy DAX zniżkował o 7 proc., nie udało się odrobić, ale obraz rynku uległ wyraźnej poprawie. Niewiele mniej, bo o 2,5 proc., w górę poszedł paryski CAC40, a FTSE zwyżkował o 2,6 proc. O ponad 3 proc. wzrósł indeks we Włoszech, kraju o najmocniej chyba sponiewieranej przez wirusa gospodarce. Na plusie była większość wskaźników giełd naszego regionu. Główne indeksy na Wall Street w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zwyżkowały po 2–2,4 proc., a technologiczny Nasdaq Composite rósł o 3,7 proc., starając się ponownie przebić powyżej 10 000 punktów.
Zdecydowanie słabiej radził sobie indeks rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets rósł do czwartku o zaledwie 0,7 proc. O tyle samo zwyżkował wskaźnik giełdy w Szanghaju. Pewien wpływ na sytuację na emerging markets mógł mieć wzrost napięcia między Koreą Południową i Północną.
Energetyka znów na pierwszym planie
Po raz kolejny w ostatnim czasie spółki energetyczne mocno wspierają indeks naszych największych firm. Dzięki nim mógł się on w czwartek korzystnie wyróżniać na tle w większości zniżkujących wskaźników giełd naszego kontynentu i świata. Ponownie jednak warto zauważyć, że poza sektorem energetycznym nasze blue chips raczej nie błyszczały, a bez przekraczającego 16 proc. skoku notowań Tauronu i 14 proc. zwyżki walorów PGE WIG20 byłby na minusie. Choć WIG-energia w pierwszej połowie minionego tygodnia wyraźnie tracił impet, jakim charakteryzował się ostatnio, w czwartek poszedł w górę o prawie 11 proc. Bilans czterech sesji był jednak już zdecydowanie skromniejszy i wynosił niespełna 3 proc., co na tle przekraczającego 21 proc. wzrostu z poprzedniego tygodnia i 18 proc. zwyżki z pierwszych dni czerwca, wygląda dość słabo. Czwartkowe ożywienie zawdzięczamy kolejnym informacjom, dotyczącym wydzielenia aktywów węglowych do odrębnego podmiotu, co uwolniłoby spółki energetyczne od balastu, jakim zostały obarczone w pierwszych latach funkcjonowania obecnego rządu. Złośliwie można by powiedzieć: nie można było tak od razu, oszczędzające cierpień spółkom, inwestorom i segmentowi największych firm? Wicepremier Jacek Sasin poinformował, że prace koncepcyjne już trwają i zakończą się za kilka miesięcy. Odkręcanie słabych pomysłów może trwać dłużej niż ich wdrażanie. Potwierdzona także została koncepcja utworzenia jednego dużego koncernu multienergetycznego, choć składałby się on prawdopodobnie z obecnych PKN Orlen, Lotosu i PGNiG, ale miejsce na jakąś „czystą” energetykę też by się w nim pewnie znalazło. W czwartek akcje tych spółek słabo reagowały na te enuncjacje, niemal nie zmieniając wartości. W sektorze bankowym wyraźnie widoczny był optymizm. Kursy akcji PKO BP, Pekao, mBanku i Santandera zwyżkowały w horyzoncie pierwszych czterech sesji o ponad 2 proc., choć w czwartek stawka ta była już bardziej podzielona. Odstawały od niej zdecydowanie papiery Aliora, zniżkujące do czwartku o prawie 5 proc. WIG-banki zwyżkował do czwartku o 1,4 proc., a szkodziły mu taniejące o prawie 4 proc. akcje ING.