Inwestorzy nie bardzo chyba wiedzą, jak się pozycjonować i na co stawiać. Spora część z nich, ulegając sondażowym danym, pogodziła się już chyba z tym, że prezydentem zostanie Joe Biden.
Prezydencka zgadywanka
W trakcie liczenia głosów mieliśmy jednak do czynienia z prawdziwą huśtawką opinii czy raczej domysłów. Raz wskazywano na przewagę Bidena, by za chwilę dawać większe szanse Trumpowi. Niewielkie różnice między kandydatami rodzą ryzyko przedłużania się wyborczego procesu, z żądaniem ponownego przeliczania głosów, kwestionowania wyników i czekania na rozstrzygnięcie rezultatu przez sąd. To wszystko powinno wprawiać inwestorów w nerwowość i raczej sprzyjać niedźwiedziom. Tymczasem na giełdach w ostatnich dniach panuje niemal idylla.
W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia S&P 500 zwyżkował o prawie 7,5 proc., osiągając najlepszy tygodniowy wynik od kwietnia. Odreagowanie spadku z poprzedniego tygodnia było więc bardzo dynamiczne i z nawiązką zniwelowało straty. Indeks jest o mały krok od dotarcia do historycznego rekordu. Czy ktoś się spodziewał takiego rozwoju sytuacji w kontekście wspomnianej przedwyborczej niepewności, okraszonej nasileniem się pandemii koronawirusa?
Dow Jones szedł do czwartku w górę o nieco ponad 7 proc., a Nasdaq Composite aż o 9 proc., mimo wcale nie do końca optymistycznych ocen dotyczących wyników i perspektyw technologicznych gigantów. Warto też zwrócić uwagę, że wyborcze zamieszanie przyczyniło się do wyraźnego osłabienia amerykańskiej waluty, a jednocześnie do odwrócenia zwyżkowej tendencji na rynku długu. Indeks dolara obniżył się do czwartku o 1,5 proc., docierając do poziomu najniższego od początku września, a rentowność dziesięcioletnich papierów skarbowych spadła z 0,9 do 0,77 proc.
Co ciekawe, mimo ekspansji wirusa i wprowadzanych w związku z tym poważnych ograniczeń, równie dobre nastroje panowały na głównych giełdach europejskich. Indeks we Frankfurcie zwyżkował do czwartku o prawie 9 proc., paryski CAC40 o 8,5 proc., a londyński FTSE 250 o 5 proc. Opinie, że druga fala pandemii nie spowoduje aż takich konsekwencji jak pierwsza, zapewne są uzasadnione, ale giełdowa euforia z tego powodu wydaje się być nieco przesadzona, chyba że potraktować ją jako odreagowanie mocnych spadków z poprzedniego tygodnia.