Ostatnie dni przyniosły wyraźne wyhamowanie tempa wzrostów na giełdowych parkietach. Indeks we Frankfurcie zaliczył nawet symboliczną korektę, zniżkując do czwartku o 0,1 proc. Lekki spadek nastąpił tuż po ustanowieniu historycznego rekordu, a indeksowi udało się utrzymać powyżej 14 000 pkt. Minimalnie, o 0,2 proc. w górę szedł paryski CAC40, a londyński FTSE 250 tracił 0,2 proc. Wkrótce powinno okazać się, czy to jedynie przystanek w hossie, czy pierwsze sygnały możliwej korekty. Na razie nie widać impulsu, który mógłby zainicjować spadki, choć mogą nim stać się nasilające się doniesienia dotyczące groźnych mutacji koronawirusa i szybkim ich rozprzestrzenianiu się.
Na Wall Street rekordy
Niepokoju nie widać na Wall Street, gdzie indeksy wciąż poprawiają historyczne rekordy, ale zwyżka też wytraciła dynamikę. S&P500 rósł do czwartku o 0,8 proc. i niewiele brakuje mu do psychologicznego poziomu 4000 pkt, który jeszcze niedawno wydawał się bardzo odległy. Dow Jones zwyżkował o 0,9 proc., a Nasdaq Composite o 1,2 proc. Optymizm inwestorów podtrzymują rachuby związane z pakietem stymulującym gospodarkę, ale także poprawa wyników amerykańskich firm.
Optymizmu nie brakuje także na rynkach wschodzących, choć sytuacja jest tu bardziej zróżnicowana. MSCI Emerging Markets zwyżkował do czwartku o 2,7 proc., zbliżając się do poziomu 58 pkt (ETF) i ustanawiając kolejny historyczny rekord. Indeks w Szanghaju w trakcie trzech sesji poprzedzających rozpoczęcie obchodów Nowego Roku, podskoczył aż o 4,5 proc., do poziomu najwyższego od końca 2015 r. Na niektórych giełdach azjatyckich widać było jednak lekkie spadki. Zniżkowała również część indeksów parkietów naszego regionu.
Warszawa nadal w korekcie
Indeks naszych największych spółek, wbrew korzystnym warunkom panującym w otoczeniu, piąty tydzień z rzędu znajduje się w fazie korekty. Na szczęście od trzech tygodni spadki są raczej symboliczne, a tendencja zaczyna coraz bardziej przechodzić w ruch boczny. Niewielkie to pocieszenie, ale nie ma co narzekać. Od końca stycznia WIG20 porusza się w przedziale 1900-2000 pkt, a niedźwiedzie co jakiś czas straszą przełamaniem jego dolnego ograniczenia. Podobnie było w ostatnich dniach, gdy w środę do przetestowania wsparcia brakowało jedynie kilkunastu punktów. Gdy wydawało się, że słabość pozostanie z nami do końca tygodnia, niespodziewanie czwartkowa sesja przyniosła wyraźną poprawę nastrojów i zwyżkę indeksu o 1,9 proc. Dzięki temu bilans pierwszych czterech sesji to jego spadek o zaledwie 0,1 proc. Sytuacja nadal jednak daleka jest od rozstrzygnięcia. Wciąż pozostają obawy, co będzie się na GPW działo, gdy światowe parkiety wejdą w fazę spadkowej korekty, która wcześniej, czy później, musi się pojawić. Malejące obroty sygnalizują słabe zainteresowanie naszym rynkiem ze strony zagranicznych inwestorów.
Znacznie lepiej prezentuje się segment małych i średnich firm. mWIG40 do czwartku rósł o 2 proc., choć i w jego przypadku to głównie zasługa czwartkowej zwyżki, sięgającej 1,8 proc. Optymizmem napawa fakt, że indeks średniaków idzie w górę już drugi tydzień z rzędu oraz że pokonał lokalny szczyt z początku stycznia i znalazł się powyżej 4200 pkt, a więc na poziomie niemal idealnie równym temu z końca marca ubiegłego roku. Tu również jednak martwi malejąca aktywność inwestorów, widoczna wyraźnie od kilku tygodni. Sięgającą 3,2 proc. zwyżką wyróżniał się sWIG80, tym bardziej, że została ona „uwiarygodniona" niewielkim wzrostem obrotów. Indeks ten znajduje się na poziomie najwyższym od listopada 2007 r. Od początku roku idzie w górę o 10 proc. i z tym wynikiem ustępuje jedynie wskaźnikowi giełdy z Hong Kongu. Od dołka z października ubiegłego roku wzrósł o ponad 37 proc., a od marcowej epidemicznej zapaści o 90 proc. Rozwarstwienie naszego rynku na korzyść małych i średnich spółek utrzymuje się więc w dalszym ciągu i nie zanosi się na to, by tendencja ta uległa w najbliższym czasie zmianie.