Rada Polityki Pieniężnej podniosła w październiku, listopadzie i grudniu stawkę referencyjną odpowiednio o 0,4 pkt proc., 0,75 pkt proc. i 0,5 pkt proc., do 1,75 proc. Poszła więc ona w górę przez dwa miesiące o 1,65 pkt proc., lecz WIBOR 3M, będący miarą kosztu pieniądza na rynku międzybankowym, zwiększył się od września mocniej, bo o około 2,15 pkt proc., do blisko 2,35 proc. Załóżmy, że taka stawka WIBOR utrzyma się dłużej.
Przychody mocno w górę
Podwyżki stóp to oczywiście wzrost wyniku odsetkowego, który odpowiada za około 70 proc. przychodów operacyjnych sektora. Dzieje się tak, bo przychody odsetkowe rosną szybciej i mocniej niż koszty tego typu. Weźmy pod uwagę ostatni wzrost WIBOR o 2,15 pkt proc. i to, że banki tuż przed wzrostem ceny pieniądza miały kredyty złotowe warte 1,1 bln zł (średnio oprocentowane 3,22 proc.) oraz 1,57 bln zł depozytów złotowych (oprocentowanie 0,06 proc.). W uproszczonym rachunku, zakładając pełne dostosowanie cen kredytów, wynik odsetkowy sektora w pierwszym roku wyższych stóp mógłby wzrosnąć o 13,4 mld zł wobec scenariusza, w którym WIBOR by nie urósł. Zysk netto wzrósłby o około 10,8 mld zł wobec wariantu bez podwyżek i bez uwzględniania innych czynników, takich jak wzrost akcji kredytowej czy kosztów ryzyka. To szacunki przy założeniu, że wyższy WIBOR w pełnym wymiarze przełożyłby się na wzrost przychodów odsetkowych, ale na koszt finansowania depozytami wpłynąłby w mniejszym stopniu – przyjęliśmy, że urosłyby o jedną trzecią. Gdyby banki „oddały" połowę wzrostu WIBOR deponentom, wynik odsetkowy urósłby o 6,7 mld zł (a zysk netto o 5,4 mld zł). Dla porównania w 2021 r. zysk netto sektora wynieść może około 13 mld zł.
Na ile wzrost zysków jest uwzględniony w wycenach? Od początku listopada, gdy WIG-banki ustanowił nowy historyczny rekord, notowania spadły o 13 proc. (WIG stracił 4 pkt proc. mniej). Czy szczyt notowań banków już za nami i rynek akcji uwzględnił już dalszy wzrost WIBOR? W pewnym stopniu negatywnie na banki mogą wpłynąć czynniki towarzyszące zacieśnieniu polityki pieniężnej, takie jak schłodzenie gospodarki, hamowanie akcji kredytowej czy presja na spadek dochodów rozporządzalnych i pogorszenie na rynku pracy, które mogą przełożyć się na wzrost odpisów.
– Jeśli stopa referencyjna dojdzie do 3 proc., a w bankach utrzymają się niskie koszty ryzyka i wydatki operacyjne nie będą rosły zbytnio, to akcje faktycznie będzie można uznać za tanie. Wydaje się jednak, że wielu inwestorów nie wierzy w sprzyjający scenariusz makroekonomiczny. Odbicie po zamknięciach związanych z pandemią trwa już ponad rok, zatrudnienie jest już niemal pełne, brakuje energii, a połączone zacieśnianie monetarne i fiskalne może dodatkowo przeszkadzać gospodarce – mówi Adam Łukojć, zarządzający w Allianz TFI. Dodaje, że nawet jeśli stopy będą nadal podnoszone, to trudno oczekiwać, że tym podwyżkom będą towarzyszyły niskie koszty ryzyka i wzrost akcji kredytowej. – A więc być może część inwestorów ma pesymistyczny obraz przyszłych zysków polskich banków. Prawdopodobnie są też inwestorzy, którzy sprzedają akcje polskich banków w reakcji na to, co dzieje się na innych rynkach: ceny akcji banków w Europie Zachodniej i USA również osiągnęły szczyty na przełomie października i listopada – mówi Łukojć.