WIG20 zakończył I tydzień 2022 r. prawie 2-proc. wzrostem. W poniedziałek też radził sobie nieźle. W pierwszych godzinach sesji zyskiwał 0,5 proc., podczas gdy np. niemiecki DAX był wyraźnie pod kreską. Potem podaż w Warszawie nieco przybrała na sile i skala wzrostów WIG20 wyhamowała (po południu lekko spadał, utrzymując się w okolicach piątkowego zamknięcia). Licząc do 7 stycznia, indeks ma za sobą 10 wzrostowych sesji z rzędu. Od 21 grudnia zyskał ponad 6 proc.
Ostro kontrastuje to z zachowaniem indeksów na zachodnich giełdach. Szczególnie słabo wypada amerykańska, gdzie początek roku przebiega pod znakiem mocnej przeceny spółek technologicznych. Pierwszy tydzień wszystkie tamtejsze indeksy zakończyły pod kreską, a „liderem" przeceny był Nasdaq, który ma za sobą najgorszy tydzień od 11 miesięcy. Podczas poniedziałkowej sesji, poprawy nastrojów za oceanem nie było widać. Już spadające kontrakty zwiastowały kiepski początek notowań. I rzeczywiście: po otwarciu sesji S&P 500 spadł o 1 proc., a Nasdaq o ponad 1,7 proc.
Amerykańskie zależności
Końcówka i przełom lat obfitują w analizy różnego rodzaj efektów kalendarzowych. Mowa m.in. o rajdzie św. Mikołaja czy efekcie stycznia. Według danych przytoczonych przez Stock Trader's Almanach, w USA wzrostowy początek roku zazwyczaj przekłada się na dodatnie stopy zwrotu w całym roku. A jeśli spełnionych było kilka warunków jednocześnie (rajd św. Mikołaja, dodatnia stopa zwrotu za pięć pierwszych sesji i za cały styczeń), to aż w 90 proc. przypadków S&P 500 kończył rok wzrostem (ze średnio kilkunastoprocentową stopą zwrotu). I vivce versa: jeśli początek roku jest słaby, to istnieje duże ryzyko, że cały rok zakończy się pod kreską. To rodzi pytanie, czy w 2022 r. powinniśmy się obawiać mocnego spadku indeksów w USA?