To przekonanie, które prawdopodobnie żywi każde pokolenie, jest prawdziwe o tyle, o ile jest banalne. Świat stale się zmienia, każdy dzień jest wyjątkowy. Ale czy zmienia się w jakimś głębszym sensie, to osobna kwestia. Dlatego sceptycznie podchodzę do tezy wysuwanej m.in. w wydanej niedawno po polsku książce Klausa Schwaba, twórcy i prezesa Światowego Forum Ekonomicznego, że żyjemy w dobie czwartej rewolucji przemysłowej. Podejrzewam, że taki przewrót mógł wokół siebie dostrzegać przedstawiciel każdego pokolenia, które żyło na przestrzeni ostatnich kilkuset lat.

Schwab otwarcie zresztą przyznaje, że o to, czy to jest już czwarta rewolucja przemysłowa, czy ciągle trzecia, jak powszechnie określa się falę zmian technologicznych zachodzących od lat 60. XX w. w związku z upowszechnianiem się komputerów, jest dyskusyjne. Z drugiej strony ten spór jest jałowy. A określenie zjawisk, które dziś obserwujemy – rozwoju sztucznej inteligencji, druku 3D, inżynierii genetycznej, internetu rzeczy itp. – mianem kolejnej rewolucji przemysłowej ma pewne praktyczne uzasadnienie. Przede wszystkim akcentuje ich ogromny potencjał do wpływania na nasze życie. Ten mocny termin zwraca uwagę, że nie mówimy jedynie o nowinkach technologicznych. A w związku z tym każe się zastanowić nad ich konsekwencjami. To zaś jest podstawowy warunek, abyśmy mogli nad tymi zmianami zapanować. „Podstawowym zadaniem tej książki jest określenie sposobu współistnienia technologii i społeczeństwa. Technologia nie jest zewnętrzną siłą, nad którą nie mamy żadnej kontroli" – pisze Schwab. Jak na liczącą niespełna 200 stron publikację spełnia to zadanie zaskakująco dobrze. GS