Przede wszystkim nadal nie ma pewności co do wielkości potencjalnych cięć wydobycia. Dotychczas mowa była o 10–15 proc. globalnej produkcji, co byłoby działaniem na wyjątkowo dużą skalę, wymierzonym w jak największe zniwelowanie wpływu koronawirusa na globalny popyt na ropę.

Dodatkowo wiele wątpliwości budzi liczba krajów, które będą brały udział w solidarnym ograniczaniu produkcji. Już teraz wiadomo, że powtórki z porozumienia naftowego nie będzie. O ile najwięcej do powiedzenia w sprawie potencjalnych cięć produkcji ropy mają nadal Rosja i Arabia Saudyjska, o tyle najprawdopodobniej będą one chciały włączyć do oficjalnych zobowiązań także Stany Zjednoczone, Kanadę i Brazylię.

To oczywiście zmienia trochę obraz sytuacji. Po pierwsze, rozszerzenie oficjalnych cięć na wszystkich najważniejszych globalnych producentów byłoby działaniem precedensowym o prawdopodobnie bardzo dużej skuteczności. Po drugie, tak szeroko zakrojone działania będą trudniejsze w opracowaniu niż samo poro zumienie Arabii Saudyjskiej i Rosji. Stany Zjednoczone już nieraz zaprzeczały jakimkolwiek planom oficjalnego regulowania rynku naftowego w miejsce mechanizmów rynkowych, więc przekonanie ich do dołączenia do porozumienia nie będzie proste. ¶