Kopalnie porażone koronawirusem

Spółki węglowe walczą o przetrwanie, a na horyzoncie nie widać inwestorów gotowych wyciągnąć pomocną dłoń. – Część kopalń może zostać zamknięta jeszcze w tym roku – wieszczą analitycy.

Publikacja: 25.05.2020 05:00

Foto: GG Parkiet

 

Dramatyczny spadek zamówień, zawieszenie inwestycji, a do tego ponad 3 tys. zarażonych górników i wstrzymanie wydobycia w kilku kopalniach – tak pandemia koronawirusa przygniata górnictwo węgla kamiennego. Najsłabszym spółkom podźwignąć się będzie niezwykle trudno. Wśród ekspertów rośnie przekonanie, że z tego kryzysu branża nie wyjdzie cało.

Plan na przetrwanie

Związki zawodowe na Śląsku alarmują, że wśród górników narasta fala niepokoju. – Rząd zajęty wyborami, walką o władzę, synekury, pozycję i układy, nie tylko nie potrafił wypracować odpowiednich procedur i wprowadzić skutecznych oraz szybkich działań w walce z koronawirusem w górnictwie, ale i nie jest w stanie przedstawić programu funkcjonowania branży. Do dziś takiego pomysłu na górnictwo rząd nie ma. Powoduje to frustrację i rozgoryczenie wśród górników. Nie wiadomo jak branża ma funkcjonować nie tylko w najbliższych latach, ale nawet w najbliższych miesiącach – napisał do premiera Mateusza Morawieckiego Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ Sierpień 80. Minister aktywów państwowych Jacek Sasin niejednokrotnie podkreślał, że jego resort pracuje nad programem dla górnictwa. Efekty mamy poznać do końca czerwca. Dwa tygodnie temu pełnomocnikiem ministra ds. górnictwa węgla kamiennego został Jonasz Drabek – dyrektor Departamentu Górnictwa w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Nie znamy jeszcze jego pomysłu na ratowanie branży. Wiadomo natomiast, że sytuacja w Polskiej Grupie Górniczej jest na tyle poważna, że potrzebne są pilne działania.

W kuluarach mówi się o możliwości utworzenia specjalnej spółki, która przejęłaby wszystkie kopalnie dostarczające węgiel energetyce. To jednak nie rozwiązałoby problemów finansowych kopalń. Realizowany przy poprzednich kryzysach scenariusz dokapitalizowania firm górniczych przez inne spółki Skarbu Państwa tym razem raczej się nie powiedzie. Koncerny energetyczne mocno ucierpiały w wyniku pandemii i myślą raczej o oszczędnościach niż kolejnych inwestycjach w węgiel. Od pomocy PGG odżegnuje się też Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. O braku zainteresowania węglem mówią też władze PKN Orlen. Na horyzoncie brakuje spółki, która w obecnej sytuacji wyciągnęłaby do PGG pomocną dłoń. Nieoficjalnie mówi się o konieczności zamknięcia jak najszybciej co najmniej jednej kopalni należącej do PGG. Na to musiałby się jednak zgodzić polski rząd, ale rozmowy na ten temat mogłyby się zacząć dopiero po wyborach prezydenckich. Wcześniej rząd raczej nie zaryzykuje otwartego konfliktu z górniczymi związkami zawodowymi.

– Kondycja polskiego górnictwa jest dziś bardzo zła. Z powodu pandemii słabnie popyt na węgiel, ale jednocześnie surowiec ten jako paliwo dla energetyki przegrywa konkurencję z gazem, który jest dziś niesamowicie tani. Problemy ze zbytem dotkną też węgla koksowego, bo widzimy przecież, jakie kłopoty mają producenci koksu i stali. Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że duża część sektora węglowego może zostać zamknięta jeszcze w tym roku – przewiduje Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ.

Gwóźdź do trumny

Sytuacja finansowa górnictwa, a zwłaszcza PGG i Tauronu Wydobycie, już przed pandemią była trudna. Koronawirus jeszcze ją pogorszył. Zamrożona gospodarka zużywa mniej energii. Natomiast spadek popytu na prąd uderza przede wszystkim w elektrownie węglowe, bo to one w pierwszej kolejności redukują swoje moce (energia z odnawialnych źródeł ma pierwszeństwo w dostępie do sieci). W Polsce najmocniej efekt ten widoczny był w kwietniu. Produkcja energii elektrycznej z węgla kamiennego stopniała wówczas aż o 19 proc., do 4,86 terawatogodzin, w porównaniu z podobnym miesiącem 2019 r. Spółki węglowe alarmują, że ich kluczowi klienci w sposób bezprecedensowy i na niespotykaną dotychczas skalę zmniejszyli zapotrzebowanie na dostawy węgla i chcą renegocjować warunki dostaw.

Problemy ze zbytem węgla pojawiły się już wcześniej – z powodu ciepłej zimy i wietrznej pogody, która sprzyjała produkcji w farmach wiatrowych. Kopalnie działały jednak na pełnych mocach, co spowodowało szybki wzrost zapasów. Na koniec marca na przykopalnianych placach leżało już 7,6 mln t niesprzedanego surowca. Ostatni raz takie zapasy na naszym rynku mieliśmy w 2015 r., kiedy to przed bankructwem bronił się największy krajowy producent czarnego paliwa – Kompania Węglowa. Dziś jej następczyni PGG (spółka ta przejęła większość kopalń od KW) też walczy o przetrwanie.

Pilne działania potrzebne są tym bardziej, że eksperci wieszczą spadek cen węgla w najbliższym czasie. Na światowych rynkach z powodu pandemii już doszło do silnej przeceny tego surowca. Analitycy spodziewają się, że w Polsce spadek cen widoczny będzie najpóźniej od stycznia, kiedy zaczną obowiązywać kontrakty handlowe na 2021 r. Jednocześnie część ekspertów nie wyklucza obniżek jeszcze w tym roku, jeśli spółki zaczną wyprzedawać swoje zapasy.

Zanim pojawi się szerszy program dla górnictwa, spółki radzą sobie dzięki wsparciu w ramach rządowej tarczy antykryzysowej. Zarówno PGG, jak i Tauron Wydobycie, musiały w tym celu ściąć o 20 proc. czas pracy i o tyle samo wynagrodzenia pracowników. PGG dodatkowo zamroziła inwestycje. Z kolei płynność JSW ratują oszczędności. Spółka sięgnęła już po 700 mln zł z funduszu stabilizacyjnego, a w kolejnych miesiącach skorzysta z kolejnych 400 mln zł.

Wstrzymane moce

Do problemów finansowych kopalń doszły liczne zachorowania wśród górników. Po masowych testach w tej branży wykryto już ponad 3 tys. osób zarażonych koronawirusem, głównie w kopalniach PGG i JSW. Ta pierwsza spółka musiała tymczasowo wstrzymać wydobycie w zakładach: Jankowice (część kopalni ROW), Murcki-Staszic i Sośnica. Wszystkie wznowiły już produkcję, ale pracują jeszcze w bardzo ograniczonym zakresie. Z kolei w JSW niemal wszystkie przypadki zakażeń dotyczyły pracowników kopalni Pniówek. Zakład ten jest teraz na etapie powracania do pełnych mocy produkcyjnych. Dużą ilość zachorowań wykryto też w należącej do Węglokoksu kopalni Bobrek-Piekary.

Pandemii najmocniej opiera się zlokalizowana w woj. lubelskim kopalnia Bogdanka. Do piątku nie stwierdzono tam jeszcze żadnego przypadku zachorowań na koronawirusa. – Od początku zagrożenia epidemiologicznego wprowadzaliśmy sukcesywnie kolejne działania mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa naszych pracowników, ujmując w nich wszystkie aspekty działalności Bogdanki i specyfikę naszej kopalni. Wydobycie i prace przygotowawcze realizowane są bez zakłóceń – zapewnia Sławomir Krenczyk, dyrektor ds. relacji z otoczeniem Lubelskiego Węgla Bogdanka.

Surowce i paliwa
Mo-Bruk inwestuje
Surowce i paliwa
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Surowce i paliwa
Nowy zarząd Orlenu wyznaczył już priorytety
Surowce i paliwa
W Bogdance powrót po latach. Jest nowy prezes
Surowce i paliwa
Unimot ma nową ambitną strategię
Surowce i paliwa
Plany JSW dotyczące wydobycia czeka korekta