Od tego momentu wzrósł o 35 proc., ale nadal jest poniżej poziomów z początku roku. Do odrobienia strat brakuje mu jeszcze sporo, zważywszy na fakt, że styczeń zaczynał od pułapu 2200 pkt. Sprawdziliśmy, jak w okresie pandemicznej przeceny na rynkach radzą sobie zagraniczne indeksy blue chips. Naturalnym wyborem porównawczym jest niemiecki DAX, z którym WIG20 historycznie wykazuje stosunkowo wysoką korelację. DAX zaczynał rok od poziomów oscylujących wokół 13–14 tys. pkt. Gdy w marcu doszło do załamania na rynkach, zanotował minimum na poziomie 8,4 tys. pkt. Odrabianie strat idzie mu lepiej niż indeksowi warszawskiemu – wartość DAX obecnie przekracza 12 tys. pkt i do poziomów z początku roku brakuje mu ok. 8 proc., a więc o 12 pkt proc. mniej niż rodzimemu indeksowi. Mniejszy rozdźwięk widać natomiast pomiędzy stopą zwrotu z WIG20 i francuskim CAC40. Ten ostatni zaczynał rok od nieco ponad 6 tys. pkt, w marcu osunął się do 3,8–3,9 tys. pkt, a obecnie oscyluje w okolicach 4,9 tys. pkt. Od marcowego miniumum odrobił ponad 29 proc., ale do poziomów z początku roku brakuje mu jeszcze około 20 proc.