Wielkie starcie juana cyfrowego z bitcoinem

Rząd Państwa Środka uderza w rynek kryptowalut m.in. dlatego, że chce zrobić miejsce dla kontrolowanej przez siebie waluty elektronicznej.

Publikacja: 29.05.2021 12:00

Bitcoin wyraźnie szykanowany przez chińskie władze. Wciąż jednak cieszy się ogromną popularnością wś

Bitcoin wyraźnie szykanowany przez chińskie władze. Wciąż jednak cieszy się ogromną popularnością wśród inwestorów z Państwa Środka.

Foto: AFP

Niedawna silna korekta na rynku kryptowalut, podczas której bitcoin tracił nawet po 30 proc. dziennie, była sprowokowana m.in. przez groźne pomruki chińskich regulatorów. Chińskie władze zakazały bankom i firmom finansowym angażować się na tym rynku. – Potrzebne jest uderzenie w „wydobycie" bitcoinów oraz w zachowania spekulacyjne, by przeciwdziałać transmisji ryzyka indywidualnego na pole społeczne – stwierdził Liu He, wicepremier kraju. Władze regionu autonomicznego Mongolia Wewnętrzna zagroziły już firmom telekomunikacyjnym i informatycznym, że odbiorą im licencje i uniemożliwią oferowanie usług, jeżeli nadal będą one ułatwiały wydobycie kryptowalut. Mongolia Wewnętrzna dotąd uchodziła za główne chińskie centrum działalności kryptowalutowej, a przyciągała entuzjastów wirtualnych coinów głównie tanim prądem. Odpowiadała za 8 proc. globalnego wydobycia kryptowalut, czyli za więcej niż całe USA. Teraz jednak władze chcą wykorzenić jakąkolwiek aktywność związaną z kryptowalutami w tym regionie. Oficjalnie dlatego, że tzw. kopanie bitcoinów zużywa zbyt dużo prądu. Wyjaśnienia nie brzmią jednak zbyt przekonująco.

Chińscy regulatorzy od lat są znani z niechęci do kryptowalut. Już w 2017 r. zakazali działalności na obszarze kraju giełdom kryptowalutowym i do lipca 2018 r. zamknęły 173 tego typu instytucje. Handel przeniósł się poza Chiny, ale wielu mieszkańców Państwa Środka nie zrezygnowało z inwestowania w wirtualne waluty. Władze dostrzegają w tym zagrożenie dla swojego monopolu monetarnego i reagują ostrzej niż wiele innych państw. Obecnie zaś mają nową motywację do walki z bitcoinem i jego pochodnymi. Realizują wszak projekt własnej wirtualnej waluty – cyfrowego juana. O ile bitcoin, ethereum czy dogecoin są traktowane przez inwestorów jako aktywa alternatywne, powstałe niejako w kontrze do polityki banków centralnych i rządów, o tyle cyfrowy juan ma być przeciwieństwem dla tych „anarchistycznych" kryptowalut i pozwolić na zwiększenie kontroli rządu chińskiego nad gospodarką.

Nadzór totalny

Obecnie około 50 państw prowadzi różnego rodzaju badania nad CBDC, czyli walutami cyfrowymi banków centralnych (skrót od ang. central bank digital currency). Najbardziej zaawansowane pod tym względem są Wyspy Bahama i Kambodża, które zdołały już uruchomić systemy umożliwiające płatności tego typu walutami (oczywiście jedynie na skalę swoich bardzo małych rynków finansowych). Spośród dużych krajów w pracach nad stworzeniem CBDC najbardziej do przodu poszły właśnie Chiny. Opracowują cyfrowego juana już od 2014 r., a jesienią zeszłego roku uruchomiły jego wersję testową. W ostatnich miesiącach ponad 100 tys. mieszkańcom wielkich miast przekazano „darmowe" jednostki tej waluty, by płacili nimi za drobne zakupy w wybranych sklepach. Ponadto w ramach eksperymentu przeprowadzonego wspólnie z Ludowym Bankiem Chin koncern JD.com, czyli potentat z branży handlu internetowego, zaczął płacić części swoich pracowników w cyfrowych juanach i rozliczać się w tej walucie z niektórymi kontrahentami. Testy rozszerzono też na Hongkong. Mieszkańcy tej metropolii, posiadającej własną walutę i traktowanej jako odrębna gospodarka, mogą płacić cyfrowymi juanami w przygranicznym mieście Shenzen. Li Bo, wiceprezes Ludowego Banku Chin, zapowiedział niedawno, że testy elektronicznej waluty zostaną wkrótce rozszerzone. Bankowi zależy na tym, by cudzoziemcy mogli płacić cyfrowymi juanami podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie w 2022 r. Docelowo pieniądz ten będzie mógł zastąpić tradycyjne banknoty. Władze rozważają scenariusz, w którym kreacji każdego nowego juana w wersji cyfrowej ma towarzyszyć likwidacja jednego w wersji papierowej.

CBDC przede wszystkim ma dać bankowi centralnemu bezprecedensową możliwość śledzenia transakcji. Pozwoli mu lepiej kontrolować aktywność prowadzoną przez popularne systemy transakcyjne takie jak Alipay czy WeChatPay. Umożliwi również automatyczne pobieranie podatków i grzywien z kont obywateli. Według „The Wall Street Journal" bank centralny będzie mógł też za pomocą CBDC stymulować konsumpcję w okresach gorszej koniunktury gospodarczej. Rozwiązanie ma być wyjątkowo proste i skuteczne – do wydawania cyfrowych juanów mieszkańcy Chin mają zostać przymuszeni za pomocą groźby ich wygaśnięcia. Opcja wyposażenia tej waluty w datę ważności już zresztą została przetestowana.

„To nie jest tylko eksperyment techniczny. To jest również gigantyczny skok Komunistycznej Partii Chin ku zwiększeniu kontroli nad społeczeństwem chińskim" – piszą Yaya Fanusie i Emily Jin, eksperci think tanku Center for a New American Security.

Sami Chińczycy patrzą więc na cyfrowego juana bez większego entuzjazmu. Agencja Bloomberga opublikowała niedawno reportaż oparty na rozmowach z uczestnikami testów CBDC w Sheznen. Wielu z nich wskazywało, że nie widzi potrzeby używania nowej waluty, bo już przecież istnieją w Chinach dobre systemy płatności mobilnych. – Wcale nie jestem podekscytowana cyfrowym juanem – stwierdziła Patricia Chen, 35-letnia pracownica branży telekomunikacyjnej. Niektórzy uczestnicy testów wyrażali obawy, że rząd zdobędzie za pomocą waluty zbyt dużą kontrolę nad ich życiem. – Mam nadzieję, że uruchomienie cyfrowego juana nie oznacza, że władze będą w stanie śledzić każdą naszą płatność – stwierdził Jan Chen, 33-letni urzędnik.

Omijanie blokady

Według danych firmy CryptoCompare w listopadzie 2015 r. 92 proc. transakcji zakupów i sprzedaży bitcoinów było przeprowadzanych z udziałem chińskich juanów. Dwa lata później ten odsetek wynosił już zaledwie 0,07 proc. Czy to oznacza, że Chińczycy nagle przestali handlować bitcoinami? Raczej zaczęli się z tym kryć przed swoim rządem. Po tym, jak władze zakazały działalności giełd kryptowalutowych, wiele z nich przeniosło się do innych krajów. Przykładem na to jest choćby Binance, do kwietnia 2021 r. największa na świecie giełda kryptowalut pod względem obrotów. Przeniosła się z Szanghaju na Kajmany i Seszele. Chińscy inwestorzy wykazali natomiast dużą kreatywność w kupowaniu wirtualnych walut. Na przykład korzystają z platform pozwalających im na wymianę juanów na tether, czyli tzw. stabilną kryptowalutę (stablecoin), powiązaną kursowo z dolarem, a później za pomocą tethera kupują bitcoiny, którymi handlują na giełdach zarejestrowanych za granicą. Należy też pamiętać, że w Chinach mieszka mnóstwo zdolnych informatyków, potrafiących omijać blokady nakładane na niewygodne dla władz witryny.

– Sądzę, że jest teraz więcej chińskich traderów niż kiedyś. Bitcoin mocno przecież zyskał w ostatnich latach. Obecnie coraz więcej osób używa stabilnych kryptowalut takich jak tether. Nie muszą więc już nigdzie przelewać juanów. Przeszli do społeczności, w której płaci się tetherem i od czasu do czasu przechodzi się na bitcoiny. Tether stał się walutą podziemia – stwierdził w rozmowie z CNBC Bobby Lee, były prezes BTCC, jednej z pierwszych giełd kryptowalutowych w Chinach.

W kraju, który rządzony jest w sposób bardzo daleki od demokratycznego, powstała więc podziemna społeczność posługująca się cyfrowymi walutami niekontrolowanymi przez państwo. Co więcej, każdy, kto dysponuje komputerami o odpowiedniej mocy obliczeniowej, może „wydobywać" te podziemne waluty i się w ten sposób bogacić. Dla Komunistycznej Partii Chin to wyraźne zagrożenie. Można się zatem spodziewać, że coraz mocniej będzie się starała okiełznać czy wręcz niszczyć rynek kryptowalut, by zrobić miejsce dla swojej własnej waluty cyfrowej, dającej bezprecedensową kontrolę nad społeczeństwem.

NBP nie widzi jeszcze korzyści w CBDC

Narodowy Bank Polski 14 maja opublikował raport poświęcony kwestii cyfrowych pieniędzy banków centralnych (CBDC).Przyznał w nim, że przygląda się postępom prac nad emisją CDBC na świecie, tak by w razie potrzeby podjąć podobne działania w Polsce. Na razie jednak nie widzi potrzeby tworzenia polskiej waluty cyfrowej emitowanej przez bank centralny. Nie ma również podstawy prawnej, by obecnie emitować ten rodzaj pieniądza. W przyszłości to stanowisko może zostać zmodyfikowane. „W warunkach polskich aktualnie nie znajdują odzwierciedlenia przesłanki, którymi kierowały się inne banki centralne przy rozpoczęciu testów pilotażowych w zakresie emisji CBDC czy wdrożeń pieniądza cyfrowego. Jak dotąd NBP nie zidentyfikował celu emisji cyfrowego złotego o charakterze systemowym ani szczególnych potrzeb konsumentów lub podmiotów gospodarczych, które nie mogłyby zostać zaspokojone przez dostawców usług płatniczych w Polsce, a jedynie przez bank centralny w drodze wprowadzenia CBDC. Wyniki prowadzonych analiz wskazują na brak wyraźnych korzyści z wprowadzenia pieniądza cyfrowego banku centralnego w Polsce w stosunku do dostrzeganych rodzajów ryzyka związanego z jego emisją dla gospodarki, obrotu pieniężnego i systemu finansowego" – mówi stanowisko przyjęte przez zarząd NBP. HK

Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów
Parkiet PLUS
Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?