CMI: pracujemy nad technologią, która zmieni rynek

Gośćmi Dariusza Wieczorka w poniedziałkowym programie „Prosto z Parkietu” byli Mariusz Kara, prezes CMI, oraz wiceprezes Michał Sebastian

Aktualizacja: 02.12.2019 16:22 Publikacja: 02.12.2019 15:56

Mariusz Kara, prezes CMI

Mariusz Kara, prezes CMI

Foto: parkiet.com

CMI zajmuje się produkcją urządzeń wykorzystywanych w medycynie estetycznej i od kwietnia notowana jest na NewConnect. Skąd w ogóle pomysł na taki biznes? Mariusz Kara (M.R.): Swego czasu pracowałem u ówczesnego lidera branży kosmetyki profesjonalnej na rynku polskim, zajmującego się zarówno kosmetyką, jak i urządzeniami. Zdobyłem doświadczenie i dość szybko awansowałem na menedżera eksportu. Następnie uczestniczyłem w wielu targach w różnych krajach i dokładnie poznałem tę branżę. Zacząłem też dostrzegać pewne braki w urządzeniach. Wiedziałem, że jest dużo do zmiany, i zdecydowałem, że zajmę się tym na własną rękę.

Zadzwoniłem do Michała, z którym znamy się od dziecka, i tak rozpoczęliśmy działalność dystrybucyjną. Mieliśmy dużo szczęścia, bo klientów, i to dobrych, znaleźliśmy dość szybko. Wówczas zaczęły spływać pierwsze pieniądze i tak, organicznie, zaczął się rozwój firmy.

Jeszcze w 2016 r. przychody CMI sięgały ok. 2,2 mln zł, a teraz, po 9 miesiącach 2019 r., jest to prawie 13 mln zł. Jak dużym biznesem jest medycyna kosmetyczna?

Michał Sebastian (M.S.): Z perspektywy czasu te 2,2 mln zł przychodów dziś nie imponuje, ale wówczas był to dla nas duży sukces. Warto zaznaczyć, że od początku działalności przychody firmy się zwiększały.

Rynek samej medycyny estetycznej jest wart ok. 10 mld dol. To oczywiście pewna część całego rynku kosmetycznego. Wydaje się więc, że z biegiem czasu kawałek tortu, który będziemy mogli zagarnąć dla siebie, będzie coraz większy.

W który segment rynku medycyny estetycznej celują wasze urządzenia?

M.R.: Staramy się zachować dywersyfikację i obejmować jak największą część rynku. Zaczynaliśmy od siedmiu urządzeń podstawowych, do mikrodermabrazji, działających na zasadzie fal radiowych. Można je podzielić na zabiegi na twarz i na ciało. Dziś mamy urządzenia laserowe. Są to bardzo zaawansowane lasery diodowe, które są także u nas kodowane i produkowane, do permanentnego usuwania owłosienia. W 2017 r. udało się nam wejść na rynek pielęgnacji domowej. To już jest szerszy rynek, wart 40 mld USD. Prognozowany jego wzrost to ok. 10 proc. rocznie do 2024 r. Pojawią się u nas kolejne urządzania tak, żeby objąć jak największą część rynku.

Przeprowadzacie emisję akcji. Zapisy potrwają do 18 grudnia, a jednym z celów emisji są prototypy i produkcja nowych urządzeń. Ile pieniędzy chcecie pozyskać od inwestorów?

M.S.: Spółka chce sprzedać 105 tys. akcji po 40,5 zł za sztukę, czyli pozyskać 1 mln euro. Środki przeznaczymy głównie na IT, rozbudowę działu badań i rozwoju, doposażenie, licencje i oprogramowanie. Mniejsza część pozyskanych pieniędzy posłuży rozbudowie siedziby – wiemy, że projektów będzie coraz więcej. Do tego przeznaczymy środki na prototypowanie i wprowadzenie na rynek sześciu nowych produktów w okresie do 24 miesięcy. Wszystko zależy od tego, jak szybko uda nam się pozyskać specjalistów. Być może, że ten okres się skróci.

Co to za nowe produkty i kiedy trafią na rynek?

M.R.: Pracujemy obecnie nad dwiema maszynami, które są na etapie prototypów. Niebawem trafią na testy. Pierwsza z nich działa na zasadzie fali uderzeniowej, druga zaś będzie urządzeniem plazmowym. Tak naprawdę mamy duży wachlarz maszyn, z którego możemy wybrać sześć, bo jeden z naszych czołowych odbiorców chce przenieść z Azji całą produkcję maszyn. Tych maszyn zatem jest dużo więcej, natomiast te sześć projektów chcemy rozpocząć w roku przyszłym. O tym, które z nich wybierzemy, zdecydujemy w przyszłym roku.

Kiedy pierwsza z tych maszyn może trafić na rynek?

M.S.: Liczymy, że w I kwartale przyszłego roku.

Dlaczego szukacie menedżerów IT? Czy wasze urządzania wykorzystują internet rzeczy?

M.R.: Tak. Z racji tego, że mamy do czynienia z urządzeniami elektrycznymi, które od czasu do czasu mogą się zepsuć, i z uwagi na to, jak wygląda ten biznes (głównie eksport), od samego początku mieliśmy problem z serwisem maszyn. Tradycyjny proces jest długotrwały, więc zaczęliśmy dość szybko zastanawiać się, co możemy zmienić, by usprawnić proces diagnostyki i naprawy. Wówczas nie wiedzieliśmy jeszcze, że istnieje takie pojęcie jak internet rzeczy. Przyszło nam to do głowy w 2012 r. i przelaliśmy pomysł na papier. Powstał moduł, który zaczęliśmy montować do naszych maszyn. Zbiera on wszelkie informacje o działaniu maszyny i w czasie rzeczywistym wysyła je do chmury. Oprogramowanie również zostało napisane w całości przez nas. Analizuje ono dane wysyłane przez moduł i w jasny sposób informuje nas, co popsuło się w maszynie. Mało tego, w tej chwili nasze algorytmy są w stanie przewidzieć usterkę zanim ona nastąpi. To ogromna zmiana w zakresie serwisowania maszyn. Dlatego właśnie potrzebujemy działu IT i chcemy wciąż go rozwijać.

Czy przy założeniu powodzenia emisji wystarczy spółce pieniędzy do wprowadzenia tych sześciu urządzeń na rynek?

M.S.: Założenia są bardzo gruntownie przeliczone i na pewno się zmieścimy w tym budżecie. Mamy duży potencjał, jeśli chodzi o wprowadzanie nowych projektów. Mamy też bardzo ciekawy projekt wewnątrz spółki, który jest analizowany od prawie dwóch lat. Jest to coś bardzo innowacyjnego.

M.R.: To technologia, która trafiła do nas przez przypadek i ma związek z usuwaniem owłosienia, czyli właściwie z największym z segmentów kosmetologii i medycyny estetycznej, jeśli chodzi o urządzenia. To całkowicie zmieni podejście do tego, w jaki sposób będzie usuwane owłosienie, jednak potrzebujemy na to jeszcze dwóch, trzech lat.

Jak zapowiada się przyszły rok?

M.S.: Już teraz możemy powiedzieć, że zapowiada się obiecująco. Mamy w planach na I kwartał podpisanie umowy w Afryce. Chcielibyśmy także poszerzyć zakres działalności na Bliskim Wschodzie oraz w Azji.

W ilu krajach jesteście obecni?

M.S.: To się zmienia, jednak można powiedzieć, że w ok. 50 krajach.

Jak duży udział w przychodach stanowi Polska?

M.R.: W Polsce tak naprawdę dopiero w tym roku zaczęliśmy dystrybucję. Dotąd nie mieliśmy czasu się skupić na krajowym rynku.

Czy w 2020 r. uda się utrzymać dynamikę wzrostu?

M.S.: Cieszy nas fakt, że po trzech kwartałach tego roku zbliżyliśmy się do wyniku za cały zeszły rok. Przyjęliśmy sobie, że utrzymamy przychody kwartalne w wysokości 4 mln zł, i ostatnio udaje się nam to realizować. Mamy nadzieję utrzymać wzrost, który sobie narzuciliśmy od początku działalności firmy.

Jaki dom maklerski przyjmuje zapisy na akcje?

M.S.: Współpracujemy z Domem Maklerskim Prosper Capital. PAAN

Medycyna i zdrowie
Captor z niższą wyceną i pozytywną rekomendacją
Medycyna i zdrowie
Pozytywne wieści z Mabionu. Kurs rośnie
Medycyna i zdrowie
Dobre wieści z Urteste. Kurs w górę
Medycyna i zdrowie
Synthaverse stawia na ekspansję
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Medycyna i zdrowie
Synthaverse z rekordowymi przychodami
Medycyna i zdrowie
Mercator pochwalił się zyskiem netto