Bank Japonii (BoJ) opublikował dane, z których wynika, że jego łączne zasoby wynoszą 553,6 bln jenów, co odpowiada 4,9 bln USD. Dla porównania japoński PKB to według ostatnich danych, za okres kwiecień-czerwiec, i w przeliczeniu na cały rok wynosi 552,8 bln jenów.

Tak wysokie rezerwy BoJ to w uproszczeniu efekt wielu lat drukowania pieniędzy, mającego na celu wyprowadzenie kraju ze stagnacji. Większość aktywów stanowią obligacje rządowe, których skup zapoczątkowano w 2013 r. na polecenie gubernatora banku Haruhiko Kurody. Skup miał doprowadzić do obniżenia stóp procentowych, zachęcając konsumentów i firmy do wydawania większych ilości pieniędzy. Ruch ten był podobny do programów łagodzenia polityki pieniężnej wprowadzonych w Stanach Zjednoczonych i Europie w następstwie światowego kryzysu finansowego, jednak stosunek rezerw Japonii do wielkości gospodarki jest największy spośród głównych gospodarek.

Przykładowo łączne aktywa amerykańskiej Rezerwy Federalnej stanowią około 20 proc. wielkości amerykańskiego PKB, a w przypadku EBC odpowiadają około 40 proc. gospodarki strefy euro. Kolejną dysproporcją jest fakt, że Fed wstrzymał skup obligacji już cztery lata temu, a EBC planuje wstrzymać skup w przyszłym miesiącu. BoJ na razie zaś nie zamierza rezygnować ze swojego programu.

Poza obligacjami rządowymi, których wartość wynosi około 4,1 bln USD, japoński bank centralny ma m.in. niecałe 4 mld USD ulokowane w złocie, 2,5 mld USD w gotówce i 60 mld USD w zagranicznych walutach.

Skup aktywów i zasilanie gospodarki pieniędzmi wydaje się jednak nie rozwiązywać problemów gospodarki. W III tamtejszy PKB skurczył się o 1,2 proc., biorąc pod uwagę tzw. zannualizowane tempo. Ponadto inflacja uparcie utrzymuje się znacznie poniżej celu banku, który wynosi 2 proc. – w październiku wynosiła tylko 1 proc. Haruhiko Kuroda powiedział, że bank nie rozważy zakończenia skupu aktywów, dopóki cel inflacyjny nie zostanie osiągnięty. Jednak może to być trudne do wykonania, a kontynuowanie programu stymulacyjnego w nieskończoność niesie za sobą poważne ryzyko. Niezwykle luźna polityka pieniężna banku centralnego pozostawia mu na przykład niewiele opcji, aby wesprzeć gospodarkę w razie kolejnego wielkiego kryzysu.