To, że grecki dług cieszy się takim popytem wśród inwestorów, może na pierwszy rzut oka zaskakiwać. Grecja przecież w ostatnich latach dwukrotnie przeszła przez techniczne bankructwo i ma ratingi na „śmieciowych" poziomach. Inwestorzy doceniają jednak to, że kraj wyszedł już z recesji i ma probiznesowy, centroprawicowy rząd. Grecja rozwija się obecnie szybciej niż Włochy (choć to oczywiście odbicie po bardzo ciężkim kryzysie). Komisja Europejska prognozuje, że grecki PKB wzrośnie w tym roku o 1,8 proc., a w przyszłym o 2,3 proc., gdy wzrost gospodarczy we Włoszech ma wynieść odpowiednio 0,1 proc. i 0,4 proc.

– Jeśli reformy gospodarcze w Grecji będą kontynuowane i jej rating zostanie podniesiony do stopnia inwestycyjnego, to jej dług będzie mógł być kupowany przez Europejski Bank Centralny. Nie jesteśmy jeszcze w tamtym miejscu, ale trajektoria rynku tam zmierza – twierdzi Didier Saint Georges, dyrektor zarządzający w firmie Carmignac.

Grecja ma od agencji Standard & Poor's i Fitch „śmieciowe" ratingi BB-, a Włochy – inwestycyjne BBB. W agencji Moody's Grecja ma „śmieciową" ocenę kredytową B1, a Włochy inwestycyjną Baa3. Dług publiczny Włoch wynosi 136 proc. PKB, Grecji aż 175 proc. PKB. Komisja Europejska spodziewa się jednak, że Grecja będzie miała w tym roku nadwyżkę finansów publicznych wynoszącą 1,3 proc. PKB, a Włochy deficyt sięgający 2,2 proc. PKB. HK