Walka na rynku brokerów się zaostrza, przynajmniej jeśli chodzi o Stany Zjednoczone. W ostatnich dniach pośrednik internetowy Charles Schwab poinformował, że tnie prowizje m.in. za handel akcjami czy też funduszami ETF do zera. Na podobny ruch zdecydowały się również inne firmy, takie jak E-Trade czy też TD Ameritrade. Moda na bezprowizyjny handel nie dotarła jeszcze na nasz rynek, chociaż niektóre firmy próbują skusić inwestorów stawkami, które są znacząco niższe od rynkowych standardów.
Internetowa wojna
– To właściwy krok z punktu widzenia konkurencyjności. Obserwujemy nowe firmy, które chcą wejść na rynek, wykorzystując zerowe lub niskie opłaty jako przewagę. Nie czujemy jeszcze presji konkurencji ze strony tych firm. Nie chcemy jednak wpaść w pułapkę, która dotknęła mnóstwo innych firm z różnych branż, i czekać zbyt długo z odpowiedzią na wejście nowych graczy – wskazywał na swoim blogu Peter Crawford, członek zarządu w firmie Charles Schwab odpowiedzialny za finanse.
Na rynku amerykańskim śmiało już można mówić o wojnie cenowej między internetowymi pośrednikami, która oczywiście jest z korzyścią dla samych inwestorów. Czy z podobną sytuacją będziemy mieli również u nas?
Próby podbicia naszego rynku przez brokerów dyskontowych już mieliśmy. Swego czasu głośno było o holenderskiej firmie DeGiro, która kusiła inwestorów ultraniskimi prowizjami. Na stronie firmy można znaleźć informację, że opłaty za handel akcjami z GPW są nawet o 40 proc. niższe niż w przypadku ofert tradycyjnych brokerów. Firma przy okazji wejścia do Polski zapowiadała, że chce zdobyć 25 proc. udziałów w rynku. Statystyk oficjalnych brakuje, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że na razie nie udało się zrealizować tego celu. W ostatnich tygodniach głośno było z kolei o firmie Revolut, która do tej pory kojarzona była przede wszystkim z transakcjami wielowalutowymi. Dała ona klientom dostęp do rynku amerykańskiego. Ci, którzy posiadają karty Metal, mogą zrealizować miesięcznie 100 bezprowizyjnych transakcji akcjami z New York Stock Exchange i Nasdaqa.
W tradycji siła
Wśród tradycyjnych brokerów znaczących obniżek opłat na razie jednak nie widać. Opłaty za dostęp do rynków ściął ostatnio co prawda DM mBanku i chociaż jego oferta wyróżnia się na tle innych tradycyjnych brokerów, to minimalna prowizja rzędu 19 zł za handel na rynkach zagranicznych nijak ma się do oferty dyskontowych pośredników. To samo tyczy się jednej z najniższych prowizji za handel na GPW, którą szczyci się DM Banku BPS. Wynosi ona 0,13 proc., podczas gdy standardowa opłata na rynku wynosi 0,38 proc.