Po poniedziałkowej wyprzedaży (w przypadku naszych małych i średnich spółek najsilniejszej od października 2020) do głosu doszli jednak znowu kupujący, dzięki czemu indeksy zaczęły odrabiać nagłe straty.

Można się zastanawiać, czy niespełna 5-proc. schłodzenie koniunktury giełdowej wyczerpuje już temat korekty. Szczególnie z uwagi na cały opisywany przez nas wcześniej kontekst, na który składają się elementy takie jak pierwsze oznaki cyklicznej zadyszki w gospodarkach, słabnący chiński impuls kredytowy (wg Bloomberga w sierpniu zmalał do poziomu najniższego od marca 2020) czy też rozległe dywergencje międzyrynkowe i pogarszająca się szerokość hossy (w poniedziałek po raz pierwszy od listopada ub.r. odsetek spółek na NYSE notowanych powyżej 200-sesyjnej średniej zjechał poniżej progu 50 proc.).

Na gruncie prostej analizy technicznej rozstrzygające dla dalszych losów korekty może być zachowanie S&P 500 względem przełamanej w poniedziałek 50-sesyjnej średniej kroczącej. Jeśli powiedzie się próba powrotu powyżej niej (obecnie ok. 4435 pkt), radykalnie zwiększą się szanse na to, że mieliśmy do czynienia jedynie z przejściową korektą. Jeśli zaś 50-sesyjnej średniej nie uda się sforsować, w grze pozostanie też scenariusz obstawiany przez bank Morgan Stanley, wg którego zadyszka w gospodarkach mogłaby przecenić indeksy o 10–20 proc. ¶