Okazuje się, że za spadkiem WIG20 stoi PKO BP, a więc największy udziałowiec jego portfela (posiada wagę 16,4 proc.). Zaraz po 12.00 notowania banku zaczęły zniżkować i po godzinie traciły 2,4 proc., a za jedną akcję trzeba było płacić 39,15 zł. PKO BP był w tym momencie najsłabszym ogniwem w portfelu blue chips. Na rynku nie pojawiły się jednak żadne oficjalne informacje, które uzasadniałyby tę przecenę. Warto dodać, że jeszcze jeden duży podmiot tracił w tym samym czasie ponad 2 proc. Mowa o Cyfrowym Polsacie. Na drugim biegunie był natomiast KGHM, którego papiery drożały o 2,7 proc. do 76,76 zł. Przypominam jednak, że miedziowy gigant należy do grona najbardziej wyprzedanych spółek na rynku, więc obserwowane odreagowani jest całkiem naturalnym zachowaniem.

Zniżkujący WIG20 spadł w europejskiej klasyfikacji i znalazł się w niewielkim gronie „czerwonych indeksów". DAX i CAC40 trzymały się tym czasie 0,4 proc. na plusie, co tylko potwierdza, że popołudniowe tąpnięcie to specyfika naszego parkietu, a nie ogólna tendencja. Niestety lekkim rykoszetem dostało się też średnim i małym spółkom. Wzrost mWIG40 stopniał do 0,3 proc., a sWIG80 zszedł do poziomu czwartkowego zamknięcia.

Z ogólnych statystyk dla szerokiego rynku wynikało, że 41 proc. spółek było na plusie, a 37 proc. na minusie. Można więc powiedzieć, że siły popytu i podaży nadal były w równowadze. Na co najmniej rocznym maksimum notowań znalazły się jak dotąd notowania akcji pięciu podmiotów: CD Projektu, Data Walk, Dom Development, Enter Air i LiveChat Software. Analogiczny dołek wyznaczyło 12 firm, w tym m. in. PGE, Elzab, Famur i PCC Rokita. Obroty na całym rynku były na półmetku sesji niewielkie, bowiem sięgały zaledwie 250 mln zł.

Rynki czekają już teraz na wystąpienie Jerome Powella w Jackson Hole. Zwyżka kontraktów na S&P500 o 0,3 proc. sugeruje, że inwestorzy liczą na gołębi przekaz.