Wygląda na to, że pomału stabilizuje się sytuacja na polskim rynku akcji po gwałtownej przecenie spółek oraz obligacji po interwencji NBP. Warto więc przyjrzeć się sytuacji po burzy, jaka miała miejsce w poprzednich tygodniach, i sprawdzić, jakie wnioski wyciągnęli zarządzający.
Obligacje też tracą
Oczywiście żadną niespodzianką nie są potężne spadki notowań funduszy akcji. Co zrozumiałe, to ten rynek najszybciej i najmocniej dał się ponieść panice związanej z koronawirusem. Obecnie indeks polskich dużych spółek od początku roku jest około 30 proc. pod kreską, z kolei wskaźniki średnich i małych firm straciły odpowiednio po około 22 i 15 proc.
Według nieco opóźnionych wycen, czyli nieuwzględniających ostatnich całkiem udanych sesji na GPW, fundusze akcji polskich od początku roku notują przeciętnie 29-proc. straty. Fundusze „misiów" spadły o 23 proc. Również fundusze globalne, czy to rynków wschodzących, czy rozwiniętych, mają podobne wyniki, choć te drugie miały udany początek roku.
Niespodzianką mogą być stopy zwrotu funduszy dłużnych. Mocno zyskały na przełomie lutego i marca, przynosząc w kilka tygodni nawet 2–3 proc. zysku. Uczestnicy tych funduszy długo się jednak nie cieszyli z takich wyników. Fala umorzeń dosięgła i tę część rynku. W efekcie pojawiły się problemy z płynnością, co poskutkowało znaczną przeceną obligacji skarbowych oraz korporacyjnych.
Jak na razie średni wynik w funduszach skarbowych długoterminowych od początku roku to 0,3 proc. Są jednak niepokojące straty, jak np. PZU Papierów Dłużnych Polonez, który od początku roku jest 6,36 proc. pod kreską (wycena na 18 marca). Z drugiej strony mamy NN Obligacji z 1,8-proc. zyskiem. Kiepsko wypadają też niektóre strategie z grupy dłużnych uniwersalnych długoterminowych. Dwa fundusze, czyli Alior Obligacji Światowych oraz PZU Dłużny Aktywny, mają ponad 6-proc. straty.