Jak co miesiąc zaglądamy w statystyki historyczne i zastanawiamy się, co nas może czekać w najbliższej przyszłości. Dane dla listopada do najlepszych niestety nie należą. Okazuje się, że średnio WIG rośnie w przedostatnim miesiącu roku tylko o 0,1 proc. Ten wynik nie ulega zmianie także wtedy, gdy w danych nie uwzględnimy wartości skrajnych (wzrost o 11,2 proc. w 1993 r. oraz spadek o 10,2 proc. w 2007 r.). Gorzej WIG radzi sobie tylko w trzech miesiącach roku – we wrześniu, w czerwcu i maju.

Pocieszające jest to, że trafność jest po stronie kupujących. Na 28 lat w 15 przypadkach listopad przynosił wzrost indeksu, w 12 spadek, a raz WIG wyszedł na zero. Niestety, średni wzrost indeksu podczas wzrostowych listopadów wynosi 4 proc., a średni spadek podczas spadkowych – 4,7 proc. Historia raczej nie wróży niczego dobrego. Niektórzy analitycy sugerują czasem, że w ostatnich latach to listopad zaczynał rajd św. Mikołaja. Szkopuł w tym, że na ostatnie pięć lat w czterech WIG tracił w przedostatnim miesiącu roku. Co ciekawe, w przypadku małych spółek listopad był po raz ostatni wzrostowy w 2013 r.

Przed nami trudny statystycznie okres, w który wkraczamy z niepokojącą niemocą widoczną na wykresach. Zwracaliśmy na to uwagę tydzień temu. Okazuje się, że niemal cały październik WIG odrabiał to, co stracił podczas pierwszych dwóch sesji miesiąca. W czwartek na odchodne niedźwiedzie zafundowały nam kolejny atak i cofnięcie poniżej 58 000 pkt. Pretekstem mógł być mniej gołębi, niż oczekiwano, Jerome Powell albo słabszy od prognozy odczyt wskaźnika Chicago PMI, potwierdzający spowolnienie w amerykańskiej gospodarce. Bez względu na przyczynę efekt jest taki, że WIG nie zdołał przebić wrześniowego szczytu 58 525 pkt, który pokrywa się ze średnią kroczącą z 200 sesji. Opór, przynajmniej na ten moment, okazał się skuteczny. W ujęciu długoterminowym WIG pozostaje w półtorarocznej, szerokiej konsolidacji między 54 000 a 62 000 pkt. Ostatnia słabość sprawia jednak, że w ramach tej szerokiej konsolidacji tworzy się mniejsza, na niższych poziomach – między 55 000 a 58 500 pkt. Jeśli to się potwierdzi, to w listopadzie może nas czekać cykliczny spadek o około 5 proc. Bo akurat tyle brakuje WIG do dolnej granicy mniejszej konsolidacji i, co ciekawe, jest to zasięg zbieżny z historycznymi statystykami, które przytaczamy na początku.

Ryzyko sezonowej słabości zwiększa też ostatnie zachowanie mWIG40 i sWIG80. Ten pierwszy zanotował na koniec października nieudany atak na ruchomy opór w postaci 50-sesyjnej średniej. A że poprzednie ataki inicjowały ruch w dół, to niewykluczona jest powtórka z historii. Drugi natomiast ma na wykresie aktywny sygnał sprzedaży w postaci krzyża śmierci na średnich z 50 i 200 sesji, co sprzyja pogłębieniu lokalnego dołka.