W I kwartale br. deweloper przekazał klientom 185 mieszkań wobec 387 rok wcześniej, dlatego przychody skurczyły się o 44,5 proc., do 93 mln zł. Zupełnie inny był miks przekazywanych lokali, rok wcześniej na wyniki wpływ miał głównie projekt City Link III z marżą 39 proc., co wyciągnęło średnią marżę do 27,4 proc. W I kwartale br. rentowność sięgnęła 18,6 proc., co jest poprawą wobec słabego III i IV kwartału ub.r. (odpowiednio 12,3 i 13,7 proc.).

Zysk brutto ze sprzedaży skurczył się o 62 proc., do 17,3 mln zł. Zysk netto wyniósł 7,6 mln zł, czyli po 0,05 zł na akcję wobec 0,18 zł rok wcześniej.

W całym 2020 r. marża wyniosła 21,5 proc., w poprzednich latach było to 15,5-19,5 proc. Jaka marża możliwa będzie do uzyskania w całym 2021 r.? Wiceprezes Yaron Shama spodziewa się wyniku z zakresu 19-21 proc., ale będzie to zależało od miksu przekazywanych mieszkań – kumulacja wydań spodziewana jest w IV kwartale.

W I kwartale Ronson sprzedał 355 mieszkań, o 28 proc. więcej niż rok wcześniej i znacząco więcej niż spodziewała się firma (200) – motorem były zakupy mające na celu ochronę kapitału wycofywanego z banków.  Na koniec marca w ofercie było 655 lokali, ale Ronson weźmie się do uzupełniania do poziomu 800 mieszkań. Wiceprezes Andrzej Gutowski powiedział, że przy niskich stopach, dostępności kredytów i przenoszeniu oszczędności z banków na rynek nieruchomości, w I półroczu nastawia się na sprzedaż rzędu 500 lokali, pytanie co będzie w II półroczu. 900-1000 może być w zasięgu, jednak nadrzędnym celem są marże a nie nabijanie sprzedaży w ujęciu ilościowym.

- Mamy nierównowagę popytu i podaży, co powoduje wzrost cen. Kupowanie mieszkań postrzegane jest jako dobra inwestycja, a deweloperzy mają problemy z uzupełnianiem oferty, uzyskiwaniem pozwoleń. W powiązaniu ze wzrostem kosztów wykonawstwa nie spodziewamy się, by mieszkania miały nie drożeć - powiedział Boaz Haim, prezes Ronsona.