Mistrz świata, minister obrony i talent z Azerbejdżanu

Latem do Ekstraklasy przyszło kilku piłkarzy, którzy powinni przyciągnąć kibiców na stadiony i przed telewizory. Kluby nie wydały na nich ani złotówki. Jesień pokaże, czy zrobiły świetny interes.

Publikacja: 17.07.2021 12:45

Lukas Podolski zapowiada, że Górnik to jego ostatni klub w karierze, chce pomóc w rozwoju akademii.

Lukas Podolski zapowiada, że Górnik to jego ostatni klub w karierze, chce pomóc w rozwoju akademii. Na razie podpisał roczny kontrakt.

Foto: EAST NEWS, Łukasz Kalinowski

Lukas Podolski (Górnik Zabrze)

Obiecywał, że wróci na rodzinny Śląsk i słowa dotrzymał.

W polskiej lidze grało już kilka gwiazd z bogatym CV i nazwiskiem – Danijel Ljuboja czy Vadis Odjidja-Ofoe w Legii – ale jeszcze nigdy do nie trafił tu mistrz świata.

Dla pochodzącego z Gliwic napastnika sukces na mundialu w Brazylii był ukoronowaniem kariery w reprezentacji Niemiec. Złożyły się na nią także brązowe medale na MŚ w 2006 i 2010 roku oraz srebro na Euro 2008.

Z marketingowego punktu widzenia ten transfer to majstersztyk. Górnik zyska nowych kibiców i zwiększy swój zasięg w mediach społecznościowych. Ekstraklasa będzie mieć reklamę za granicą i spodziewany wzrost oglądalności. Chętnych na sprawdzenie, w jakiej formie jest 36-letni Podolski, na pewno nie zabraknie. Tym bardziej że ostatnio grał w Turcji i w Japonii.

Zapowiada, że Górnik to jego ostatni klub w karierze, chce pomóc w rozwoju akademii. Na razie podpisał roczny kontrakt. Oczekiwania są ogromne. Na stadionie w Zabrzu witało go kilka tysięcy kibiców.

– Czytałem, że przychodzę tutaj robić jakieś biznesy. To nieprawda, jestem tu przede wszystkim, by grać w piłkę i podnieść markę klubu. Nie chodzi o to, by Podolski był twarzą wszystkiego i strzelił dwadzieścia parę goli, ale żeby drużyna wygrywała – przekonywał wywiadzie dla katowickiego „Sportu".

Michał Pazdan (Jagiellonia Białystok)

„Przybył minister" – takim spotem powrót obrońcy na Podlasie reklamowała klubowa telewizja Jagiellonii, nawiązując do przydomka, jaki zyskał po Euro we Francji.

Grał tam tak dobrze, że został okrzyknięty ministrem obrony narodowej, a UEFA uznała go wówczas za jedno z odkryć turnieju. Do spółki z Kamilem Glikiem kierował defensywą, która w całych mistrzostwach straciła tylko dwie bramki.

Wydawało się, że szybko opuści Legię, ale z Warszawy wyjechał dopiero w 2019 roku. W Ankaragucu kariery jednak nie zrobił, zanotował spadek do drugiej ligi.

– Przez ostatnie lata dużo się pozmieniało. Jestem teraz dojrzałym zawodnikiem. Bardzo pomógł mi transfer do Turcji i gra w reprezentacji. Czuję się w miarę spełniony, inaczej podchodzę też do życia – opowiada Pazdan, który podobnie jak Podolski nie kosztował ani złotówki. Podpisał dwuletnią umowę.

Miał więcej propozycji, rozważał pozostanie w Turcji lub przenosiny do innego zagranicznego klubu, ale to Jagiellonia przedstawiła najbardziej konkretną ofertę. Chciał go trener Ireneusz Mamrot, nie bez znaczenia były kwestie pozasportowe. – Razem z żoną doszliśmy do wniosku, że w Białymstoku żyło nam się bardzo dobrze – podkreśla.

Artur Sobiech (Lech Poznań)

Kolejny piłkarz z reprezentacyjną przeszłością wracający z Turcji do Ekstraklasy.

Przez półtora roku grał w Fatih Karagumruk, pomógł drużynie awansować do pierwszej ligi, a później w niej się utrzymać. Karagumruk zajął w Super Lig ósme miejsce, wyprzedził m.in. broniący tytułu Basaksehir Stambuł, a Sobiech strzelił dziewięć goli. W Poznaniu ma rywalizować o miejsce w ataku ze Szwedem Mikaelem Ishakiem i Amerykaninem Aronem Johannssonem.

Do Lecha mógł się przenieść już w 2010 roku, ale lepszą ofertę Ruchowi Chorzów przedstawiła wówczas Polonia Warszawa. Teraz też miał inne propozycje, głównie z zagranicy, ale ostatecznie trafił za darmo na Bułgarską. Podpisał dwuletni kontrakt.

To jego drugi powrót do Polski. Poprzednio poprowadził Lechię Gdańsk do krajowego pucharu, zdobywając jedyną bramkę w ostatnim finale na Stadionie Narodowym przed pandemią. Nie wyklucza, że zostanie tu już na stałe.

Mahir Emreli (Legia Warszawa)

– Piłka nożna to łatwy sport dla mądrych ludzi – mówi nowy gwiazdor mistrzów Polski.

Młody napastnik z Azerbejdżanu kilka lat temu został uznany za jeden z największych piłkarskich talentów. Serca kibiców z Łazienkowskiej zdobył bardzo szybko. Już w debiucie strzelił dwa gole w eliminacjach Champions League. W dwumeczu z Bodo/Glimt pokazał, że Legia zrobiła znakomity ruch, sprowadzając go z Karabachu Agdam, nie płacąc odstępnego. W przyszłości może zarobić na nim duże pieniądze.

– Czuję, że mogę się tu rozwinąć bardziej niż w Azerbejdżanie. Wydaje mi się, że w Polsce poziom jest wyższy – mówił po podpisaniu trzyletniej umowy dwukrotny król strzelców ligi azerskiej.

Emreli to inny typ napastnika niż najlepszy strzelec Ekstraklasy Tomas Pekhart. Nie czeka na podania w polu karnym, potrafi grać kombinacyjnie, kreować sytuacje sobie i swoim kolegom.

– Od Pekharta mogę się wiele nauczyć. Najważniejsze, byśmy się wzajemnie wspierali – zaznacza Emreli, a trener Czesław Michniewicz nie wyklucza, że na boisku znajdzie miejsce dla obydwu. Ten duet może być postrachem wszystkich ligowych obrońców.

Mario Rondon (Radomiak)

Hitowy transfer beniaminka z Radomia. Były napastnik reprezentacji Wenezueli to dwukrotny mistrz Rumunii z CFR Cluj. Grał z nim w Lidze Europy, pod wodzą znanego z pracy w Wiśle Kraków Dana Petrescu zespół wyszedł nawet z grupy.

Wcześniej Rondon występował w Portugalii i Chinach. I choć zbliża się do piłkarskiej emerytury (w marcu skończył 35 lat), to jego doświadczenie z pewnością przyda się drużynie w walce o utrzymanie. Z Cluj rozwiązał kontrakt, więc nie trzeba było płacić za niego ani złotówki.

Transfer do Radomiaka polecał mu Grzegorz Sandomierski – polski bramkarz, z którym przez ostatnie półtora roku dzielił szatnię w Cluj. W reprezentacji Wenezueli Rondon rozegrał 14 meczów, strzelił trzy gole – jednego nawet w eliminacjach mundialu 2018.

Adam Hlousek (Bruk-Bet Termalica Nieciecza)

Trzykrotny mistrz Polski z Legią wraca do Ekstraklasy, ale nie do Warszawy, lecz do podtarnowskiej wsi, w której futbolowe ambicje sięgają bardzo wysoko.

Czeski obrońca jest jednym z ciekawszych letnich wzmocnień w Ekstra­klasie. Przez trzy lata gry w stolicy pozostawił po sobie dobre wrażenie, był wyróżniającym się piłkarzem, zadebiutował w Champions League. Po opuszczeniu Łazienkowskiej występował w Viktorii Pilzno i na wy­pożyczeniu w Kaiserslautern (3. Bundesliga). Od lipca był wolnym zawodnikiem.

– Zawsze, kiedy przyjeżdżałem do Niecieczy, chwaliłem tutejszy klub, jego organizację i bazę. Każda z moich trzech wizyt z Legią kończyła się porażką. Chciałbym, żeby nadal był to bardzo trudny teren dla rywali – mówi Hlousek, którym interesował się również Górnik Łęczna.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych