Indeksy zarówno na głównych światowych parkietach, jak i na rynkach wschodzących znalazły się w ostatnich dniach blisko poziomów, które mogą się okazać trudne do sforsowania. Rośnie więc ryzyko spadkowej korekty.

W gospodarce słabo, na giełdach super

Perspektywy globalnej gospodarki nadal nie wyglądają zbyt różowo. Co prawda tu i ówdzie pojawiły się przebłyski optymizmu, ale inwestorzy chyba zbyt mocno wzięli je sobie do serca. Mowa przede wszystkim o powrocie PMI dla chińskiego przemysłu powyżej 50 punktów oraz lekkiej poprawie wskaźników dla usług w większości krajów strefy euro. Twarde dane są jednak nieubłagane, szczególnie te z Niemiec. W czwartek dowiedzieliśmy się, że zamówienia w tamtejszym przemyśle obniżyły się w lutym aż o 7,3 proc., a w ujęciu wyrównanym sezonowo o 8,4 proc., a negatywna tendencja utrzymuje się konsekwentnie od kilku miesięcy i to nie tylko w tym zakresie, ale także w przypadku innych parametrów. Mimo fatalnych informacji indeks giełdy we Frankfurcie w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zyskał aż 4 proc., notując najmocniejszy tygodniowy wzrost od ponad trzech lat, atakując przy tym poziom 12 tys. punktów, widziany ostatnio w październiku ubiegłego roku. Eksperci pięciu renomowanych instytutów poinformowali w czwartek o obniżeniu z 1,9 do 0,8 proc. prognoz dla niemieckiej gospodarki na ten rok i to przy założeniu „łagodnej" formy brexitu. Trudno więc odgadnąć, skąd u inwestorów tyle optymizmu w ostatnich dniach, chyba że za oznakę przełomu uznali niewielką zwyżkę chińskiego PMI. Łatwiej zrozumieć 5-proc. zwyżkę w Szanghaju, tym bardziej że u podstaw trwającej od początku roku silnej wzrostowej tendencji na tamtejszym parkiecie leżą zmiany w strukturze indeksu rynków wschodzących, zakładające wzrost udziału chińskich spółek. Sam MSCI Emerging Markets poszedł w górę o niecałe 3 proc., docierając do poziomu najwyższego od lipca ubiegłego roku. O skromne 1,6 proc. w górę szedł do czwartku S&P 500, tracąc pod koniec tygodnia impet, ale trzeba przypomnieć, że ma on za sobą ponad 22-proc. rajd. A przed sobą około 50- punktowy, czyli sięgający 1,9 proc., dystans do rekordu wszech czasów. Ale wcześniej trzeba pokonać poziom 2900 punktów. Na Wall Street wszystko jest możliwe, tym bardziej że amerykańska gospodarka jeszcze zbyt mocno nie straszy, a Rezerwa Federalna czuwa. Gdyby jeszcze wkrótce doszło do częściowego choćby porozumienia w relacjach z Chinami, rekord byłby „w kieszeni".

WIG20 nadal silny

Ostatnie dni przyniosły nie tylko wyraźną, ale i niemal powszechną poprawę nastrojów na warszawskim parkiecie. W górę poszły zarówno wszystkie główne indeksy, jak i prawie wszystkie wskaźniki sektorowe, z wyjątkiem WIG-energia. Najmocniej zachowywał się indeks największych spółek, który mimo czwartkowej korekty, w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zyskał 3,3 proc. Była to największa tygodniowa zwyżka od początku listopada ubiegłego roku. W czwartek WIG20 zbliżał się już do tegorocznych międzysesyjnych maksimów. Zabrakło niewiele, jednak pogorszenie się sytuacji pod koniec dnia odsunęło próbę bicia rekordów na przyszłość, a indeks nie zdołał utrzymać się powyżej zdobytego dzień wcześniej poziomu 2400 punktów. Ale byki i tak zasługują na pochwałę za wykorzystanie szansy, jaką dawała poprawa nastrojów na światowych parkietach. Mimo nieco mniejszego, sięgającego niespełna 3 proc., wzrostu dobre wrażenie robi segment średnich spółek. mWIG40 powrócił do wzrostowej tendencji po dwutygodniowej spadkowej korekcie, z marszu przystępując w drugiej połowie tygodnia do ataku na tegoroczne maksimum. Jego środowe pokonanie okazało się jednak zdobyczą nietrwałą, ale wydaje się, że jeszcze nic straconego. Zwyżkę kontynuuje także sWIG80, notując tym razem wzrost o 2,5 proc., największy od lutego ubiegłego roku. Indeks najmniejszych firm z impetem przebił się powyżej 12 tys. punktów. Wśród największych spółek gwiazdami ostatnich dni były walory LPP i CCC. Choć bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia, sięgający około 7 proc., mają podobny, to znacznie lepiej prezentuje się LPP, które w czwartek poddało się jedynie niewielkiej korekcie. W przypadku CCC z wtorkowego przekraczającego 14 proc. wyskoku do czwartku byki zdołały utrzymać połowę dorobku. Dzięki obu spółkom WIG-odzież zdołał awansować do grona najmocniej zwyżkujących indeksów w tym roku, ustępując jedynie branży chemicznej oraz spółkom sektora budownictwa i nieruchomości. CCC pochwaliło się 86-proc. wzrostem przychodów w marcu, przywracając inwestorom wiarę w możliwości spółki, a LPP podało wstępne szacunki za pierwszy kwartał, z których wynika co prawda strata operacyjna w wysokości 105 mln zł, ale jest ona niższa niż rok wcześniej. Liderom w gronie blue chips jedynie nieznacznie ustępowały zwyżkujące o 5 proc. walory PKO BP, a tuż za nimi, ze wzrostem sięgającym 3,7 proc., plasowały się akcje Pekao. Pierwszy z banków poinformował o rekomendowaniu wypłaty połowy zysku za ubiegły rok w postaci dywidendy i „przechowaniu" drugiej połowy na kolejny rok, drugi zaś planuje zwolnienie 950 pracowników, co, jak widać, także spodobało się inwestorom. Czwartek przyniósł silną, sięgającą niemal 6 proc. korektę wcześniejszej zwyżki papierów CD Projektu, wyglądającą na realizację zysków, choć jej skala może nieco niepokoić. Fatalną passę kontynuują akcje Tauronu, które staniały w czwartek o 2,8 proc., schodząc poniżej 2 zł, czyli do poziomu najniższego od połowy listopada ubiegłego roku. W trakcie sesji traciły nawet 4,8 proc., w reakcji na informację o rozczarowujących wynikach za 2018 r. Zysk netto okazał się o 85 proc. niższy niż rok wcześniej, częściowo wskutek odpisów na utratę wartości aktywów. W gronie średnich firm w ostatnich dniach pozytywnie wyróżniały się akcje Forte, zwyżkujące do czwartku o ponad 13 proc., drożejące o prawie 9 proc. papiery LiveChat, rosnące o 8 proc. walory Kęt i idące w górę o 7 proc. akcje Millennium. Po drugiej stronie skali znajdowały się taniejące o ponad 7 proc. akcje Getin Holding i zniżkujące o ponad 3 proc. papiery Energi. Impet spadkowej tendencji nieco wyhamował w przypadku akcji Enei i Ciechu, ale obie spółki wyraźnie ciążą indeksowi średniaków. Te pierwsze zniżkują od ośmiu tygodni, tracąc w tym czasie prawie 24 proc., zaś papiery Ciechu znajdują się w korekcie od pięciu tygodni, taniejąc o 12 proc. Spośród najmniejszych spółek uwagę zwracają zwyżkujące o ponad 14 proc. akcje Celon Pharmy, drożejące o 11 proc. walory Ten Square Games oraz rosnące po ponad 10 proc. papiery Oponeo i Auto Partner.

Platyna zamiast palladu

Notowania palladu nie mogą się podnieść po potężnym tąpnięciu z poprzedniego tygodnia. Co prawda pierwsze dni kwietnia przyniosły odreagowanie, ale było ono bardzo mizerne. Po dojściu do 1400 dolarów za uncję cena metalu znów poszła w dół. Widać, że po takim wstrząsie byki straciły odwagę, co może sugerować dłuższy przystanek w szaleńczej hossie, jaka na tym rynku trwa od ponad trzech lat. Z sytuacji korzysta platyna, której notowania w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zwyżkowały o ponad 5,5 proc., docierając do 900 dolarów za uncję, czyli do poziomu najwyższego od połowy czerwca ubiegłego roku. Choć ostatnio silnych zwyżek cen platyny nie brakowało, to jednak obecny tygodniowy skok jest największy od stycznia 2017 r. Można się w tym doszukiwać powodów fundamentalnych, ale też można podejrzewać, że na platynę postanowili postawić spekulanci, aktywni dotąd na rynku palladu. Pozostając przy metalach szlachetnych, należy zauważyć kontynuację słabości złota. Po niedawnym wyskoku do niemal 1330 dolarów za uncję notowania powróciły poniżej 1300 dolarów. Złagodzenie stanowiska przez Fed wsparło ceny kruszcu jedynie na krótko, a na razie nie pomagają im też obawy przed spowolnieniem w globalnej gospodarce. Lepsze dane z Chin oraz perspektywa osiągnięcia porozumienia w kwestiach handlowych ze Stanami Zjednoczonymi sprzyjały zwyżce na rynku miedzi. Po informacji o powrocie przemysłowego PMI w Chinach powyżej 50 punktów kontrakty terminowe podskoczyły do prawie 300 centów za funt, ale kolejne dni przyniosły ochłodzenie nastrojów i wahania w przedziale 290–295 centów. Dalszy kierunek ruchu będzie zależał od kolejnych informacji o perspektywach globalnej gospodarki, a te nie rysują się zbyt optymistycznie, na co zwróciła uwagę szefowa MFW, zapowiadając korektę wcześniejszych prognoz. Na rynku ropy naftowej mamy do czynienia z kontynuacją wzrostowej tendencji, ale jej impet w drugiej połowie minionego tygodnia wyraźnie osłabł. Niewielką korektę należy wiązać z zaskakująco dużym wzrostem zapasów surowca w Stanach Zjednoczonych. Ta informacja prawdopodobnie jednak nie popsuje nastrojów w sposób trwały. Na razie przeważają bowiem czynniki sprzyjające zwyżkom, głównie o charakterze podażowym. OPEC na razie trzyma się limitów wydobycia, w Wenezueli nadal trwa chaos, a Donald Trump przypomina o sankcjach nałożonych na Iran i zapowiada przystąpienie do ich ścisłego przestrzegania. Utrzymujące się wysokie ceny ropy nie sprzyjają słabnącej globalnej gospodarce, a warto przypomnieć, że w przypadku WTI od ubiegłorocznej Wigilii poszły one w górę o 46 proc., przekraczając w miniony czwartek 62 dolary za baryłkę, a Brent podrożał w tym czasie o 36 proc., do niemal 70 dolarów za baryłkę.