Obok wystąpień klasycznie jastrzębich członków Fed (Musalema z St. Louis i Goolsbee’iego z Chicago) czeka nas raport Uniwersytetu w Michigan dot. sentymentu konsumentów i oczekiwań inflacyjnych, na który rynek może być szczególnie wrażliwy ze względu na potencjalny brak danych CPI w przyszłym tygodniu.
O ile według oficjalnej narracji Fed amerykańska polityka monetarna zmaga się obecnie z podwójnym ryzykiem presji inflacyjnej i potencjalnej eskalacji bezrobocia, to od miesięcy rynek w zasadzie nie reaguje na zgodny z oczekiwaniami wzrost inflacji CPI w USA (z 2,3% w maju do 2,9% we wrześniu). Uwaga przeniosła się w większości na dane z rynku pracy, które szeroko wskazywały na może nie dramatyczne, ale jednak widoczne hamowanie popytu na nowych pracowników. Stopniowy wzrost wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, opisywana w ISM skłonność pracodawców do strategicznych zwolnień i przede wszystkim utrzymująca się słabość raportów NFP i ADP stworzyły żyzny grunt pod agresywne oczekiwania wobec obniżek stóp procentowych w USA, które uwięziły indeks dolara na 3-letnich minimach. Dzisiejszy raport Uniwesytetu w Michigan może wywołać większą niż zwykle zmienność i przypomnieć nieco o wrażliwości dolara na oczekiwania inflacyjne, jednak będzie to bardziej pokłosie braku pozostałych danych niż realnej wagi jaką rynek przykłada do raportu.
Zamknięcie rządu w USA okazało się mieć paradoksalnie pro-dolarowy charakter. Brak napływu nowych danych (np. claimsów) odberał rynkowi potencjalne punkty zaczepienia dla gołębiej narracji, a brak bodźców odwrócił uwagę inwestorów w stronę turbulencji politycznych “reszty świata”. Wewnętrzne problemy kluczowych gospodarek (m.in. Francji, Japonii) przyczyniły się zatem do spadku apetytu na ryzyko, odnawiając modę na bezpieczne aktywa. Beneficjentem stało się przede wszystkim złoto, które od początku shutdownu zyskało ok. 6% czy właśnie USD. Indeks dolara co prawda odnotowuje dzisiaj korektę rzędu 0,1%, jednak wciąż pozostaje najwyżej od 2 miesięcy.
Pro-dolarowy impuls wzmacnia przede wszystkim słabość innej bezpiecznej przystani, jena, który stracił grunt pod nogami po wyborze nowej liderki rządzącej partii LDP. Sanae Takaichi ograniczyła dzisiaj nieco niedźwiedzi sentyment na japońskiej walucie, twierdząc, że nie zamierza wspierać swoją polityką deprecjacji jena oraz że “nie jest w pozycji, aby komentować działania Banku Japonii”. Jena wsparły również komentarze japońskiego ministra finansów Katsunobu Kato, które zostały odebrane jako gotowość do potencjalnej interwencji na wypadek dalszej zapaści jena.
Obok stabilizacji jena euforię na dolarze mógłby dodatkowo ograniczyć powrót porządku politycznego we Francji. Na ten moment ryzyko kolejnego rozwiązania parlamentu zostało odroczone wraz z tym, jak prezydent Macron szykuje się do dania szansy kolejnemu premierowi. Niemniej sukces tego projektu jest wciąż wątpliwy, chyba że nowy premier dopuści do rządu więcej nowych twarzy, szczególnie z lewej strony francuskiego parlamentu.