Niemniej już Lisa Cook, czy Patrick Harker nie wybrzmieli aż tak "jastrzębio". Oboje dali do zrozumienia, że cięcia stóp są coraz bliżej, chociaż raczej za "kilka posiedzeń", gdyż FED musi mieć większą pewność, co do scenariusza spadku inflacji. Te informacje doprowadziły do sytuacji w której rynek dalej skraca swoje szacunki odnośnie skali cięć stóp w tym roku - to już zaledwie 78 pkt. do grudnia, czyli o połowę mniej, niż jeszcze w połowie stycznia. Szanse na maj wynoszą zaledwie 22 proc., a na czerwiec 65 proc. Czy to sygnał, że za chwilę będziemy mówić o wrześniu, jako możliwym terminie pierwszej obniżki? Niewykluczone, choć wiele będzie zależeć od danych ISM/rynek pracy/inflacja CPI, które poznamy w pierwszej połowie marca. Ale czy taki obrót spraw doprowadzi do wyraźniejszego umocnienia dolara? Nie, gdyż mimo, że rynki widzą , iż banki centralne zaczynają porzucać "gołębie" nastawienie, to jednak dostrzegają jednocześnie szanse na kontynuację dość pozytywnych scenariuszy na rynkach akcji. Indeksy na Wall Street stają w obliczu "hiperbolizacji" hossy, co oznaczałoby kontynuację rajdu ryzyka, także na walutach, a więc niechęć wobec dolara. Dodatkowo warto wspomnieć o tym, że pozostał zaledwie tydzień (do 1 marca), aby amerykańscy politycy dogadali się w sprawie kolejnego podniesienia limitu zadłużenia, aby uniknąć tzw. shutdownu. Tym razem nie jest to łatwe, gdyż wkraczamy w kampanię wyborczą przed wyborami w listopadzie i obie strony będą szukały argumentów do "obciążenia" przeciwnika. A kolejne zamknięcie instytucji państwowych (nawet na kilka dni) będzie fatalną informacją nt. jakości prowadzonej polityki fiskalnej w USA i raczej negatywnym sygnałem wizerunkowym dla dolara.
W piątek rano dolar wysyła mieszane sygnały, a zmienność nie jest duża. W Japonii mamy święto, stąd płynność w Azji była nieco mniejsza. Doszło do wyhamowania popytu na chińskie aktywa. Uwagę przyciągnęły nieoczekiwanie słabe dane o sprzedaży detalicznej w Nowej Zelandii, które mogą rzutować na szanse podwyżki stóp przez RBNZ w przyszłym tygodniu - te jednak zbytnio nie drgnęły i pozostały przy 30 proc. Sam NZD również pozostaje relatywnie stabilny. Dzisiaj rano pojawiło się też kilka informacji z Niemiec - finalny PKB za IV kwartał potwierdził wcześniejsze szacunki, a o godz. 10:00 poznaliśmy dane Ifo, czyli nastroje w tamtejszym biznesie. Indeks odbił w lutym do 85,5 pkt. z 85,2 pkt. w styczniu, co redukuje wymowę wczorajszych, negatywnych szacunków PMI dla przemysłu. Na popołudnie i wieczór nie przewidziano istotnych publikacji makro. Uwagę FX skupi zatem zachowanie się indeksów na Wall Street.
EURUSD - 1,08 utrzymane, ale....
Czwartkowa sesja pokazała, że gwałtowna wyprzedaż dolara była krótkotrwała i mogła być bardziej efektem "zniecierpliwienia" części inwestorów obecną sytuacją. Pola do mocniejszego ruchu za bardzo nie ma - skoro rynek skraca swoje oczekiwania, co do cięć stóp przez FED, a spekulacje wokół ECB nie są szczególnie "jastrzębie". Z drugiej strony rynek nie widzi też powodów do szczególnego kupowania dolara, skoro na giełdach i innych ryzykownych aktywach mamy nadal polowanie na "dobre wyceny". W przyszłym tygodniu pojawi się wątek PCE (nawet FED zapowiedział już, że dane będą "jastrzębie"), oraz shutdownu (polityczne przepychanki nie pomogą dolarowi).
Wykres dzienny EURUSD