Początkowy optymizm po tym, jak rząd premier May złożył formalny wniosek o uruchomienie dwuletniego procesu negocjacji nt. opuszczenia UE (będzie miało ono miejsce w marcu 2019 r.), zastąpił sceptycyzm dotyczący tego, czy uda się wszystko spiąć na czas, a także wynegocjować korzystne warunki. Duży wpływ na nastroje miała fatalna w skutkach decyzja premier May odnośnie przeprowadzenia przedterminowych wyborów do Izby Gmin. Partia Konserwatywna utraciła niezłą pozycję polityczną i aby móc utrzymać kruchą większość w parlamencie została zmuszona wejść w koalicją z północnoirlandzką partia unionistów (DUP), co jednak mocno wpłynęło na komfort sprawowania władzy.
Podczas wakacji okazało się, że proces negocjacji z Unią Europejską utknął w martwym punkcie. Punktem spornym stały się finanse (unijni negocjatorzy chcieliby, aby Wielka Brytania odprowadzała składkę do wspólnego budżetu aż do 2023 roku, co było nie do przyjęcia przez polityków w Londynie), ale i też inne kwestie, jak chociażby prawa obywateli Unii Europejskiej w Zjednoczonym Królestwie. Premier May chciała też grać twardo ws. Brexitu zapowiadając wyjście ze wspólnego, unijnego rynku i wynegocjowanie nowych porozumień, co nieszczególnie podobało się tamtejszemu biznesowi. Niepewność związana z tym, jaka będzie wyglądać gospodarcza rzeczywistość po marcu 2019 r. sprawiła, że pesymizm udzielił się też inwestorom na rynku funta.
Wykres tygodniowy koszyka handlowego funta, źródło: Thomson Reuters Eikon
W końcu sierpnia sytuacja zaczęła się nieco odwracać. Zaplanowana na październik konwencja Partii Konserwatywnej sprawiła, że premier May chciała wzmocnić ponownie słabnącą pozycję. Do większej ugodowości z UE zaczęli wzywać nawet laburzyści, którzy zrozumieli, że polityczny kapitał można zbić na „łagodnym", a nie „twardym" Brexicie. Zwłaszcza, że ten ostatni łatwo może przerodzić się w „chaotyczny". Pojawiły się spekulacje, jakoby May chciała przyjąć bardziej ugodowy ton, także w spornej kwestii finansowej z UE. Przemówienie we Florencji miało być przełomem, ale nie było. Negocjacje nieco poszły do przodu, ale unijni politycy szybko wylali kubeł zimnej wody stwierdzając, że to stanowczo za mało, aby móc mówić o jakimś przełomie i możliwości przejścia do kolejnego etapu negocjacji, w tym kluczowej umowy handlowej. Rząd premier May zaczął domagać się tzw. dwuletniego okresu przejściowego.
We wrześniu wsparciem dla funta poza wspomnianymi spekulacjami o politycznej odwilży w negocjacjach, stały się też oczekiwania dotyczące podwyżki stóp przez Bank Anglii, po tym jak po wrześniowym posiedzeniu nieoczekiwanie pojawiły się wzmianki o konieczności zaostrzenia polityki w nadchodzących miesiącach w odpowiedzi na nadmierną presję inflacyjną. To rozbudziło oczekiwania związane z rozpoczęciem nowego cyklu podwyżek, które jednak szybko ostudził Mark Carney. Szef BOE przypomniał o głównym ryzyku, jakim pozostaje Brexit, a także, że to ten proces może mieć przejściowy wpływ na podbicie cen i bank centralny będzie musiał zwyczajnie się do tego dostosować. Publikowane 17 października dane nt. wrześniowej inflacji CPI, najpewniej wzbudzą dużo emocji, ale raczej nie wydaje się, aby do podwyżki miało dojść w listopadzie.