Oczekiwania przesunęły się mocno w stronę czterech podwyżek w 2018 r., co oznaczałoby przedział stóp Fedu na poziomie 2,25–2,5 proc. Obecnie rentowność papieru rządu USA o dwuletnim terminie do wykupu to 2,3 proc., więc nawet zakładając spłaszczenie krzywej dochodowości na jej krótkim końcu, to, czy stopa Fedu wyniesie 2,25 proc. czy 2,5 proc., ma znaczenie. Nikt nie ma wątpliwości co do tego, że w środę stopa wzrośnie. Emocje budzi tekst komunikatu oraz rozkład „kropek" nanoszonych przez członków FOMC. Oczekiwany jest „jastrzębi" wydźwięk i przesunięcie „kropek" w prawo, co ugruntowałoby rynki w poglądzie, że po marcowej czekają nas jeszcze trzy podwyżki. Oprócz siły amerykańskiej gospodarki, która uzyskuje dodatkowe wsparcie ze strony polityki gospodarczej, rynki w coraz większym stopniu biorą pod uwagę, iż Fed zmuszony będzie do reakcji na rosnący deficyt budżetowy. Ten zaś może w 2019 r. przekroczyć 5 proc. PKB, poziom alarmujący w każdej gospodarce. Te oczekiwania są także jednym z powodów, dla których USD przestał tracić i kurs EUR/USD zamiast przebić 1,25, jest obecnie poniżej 1,23. Ma to duże implikacje dla rynków wschodzących, które bez słabego dolara mają nikłe szanse powrotu do łask inwestorów. Na szczęście polski rynek obligacji wciąż zachowuje się jak rynek rozwinięty.