Szukając w tej sytuacji pozytywów, warto jednak wspomnieć, że złoty wycenił już wiele niekorzystnych informacji, jakich inwestorzy mogli oczekiwać jeszcze pod koniec kwietnia. Pierwszym z nich była krajowa inflacja, której odbicie okazało się niewielkie, a struktura danych zasugerowała wręcz spadek wskaźnika bazowego. Kolejnym było posiedzenie Fedu, który zgodnie z oczekiwaniami podtrzymał deklaracje dalszych podwyżek stóp procentowych. Dzień później dobrą kondycję gospodarki USA potwierdził zresztą solidny wzrost liczby nowych miejsc pracy. Przy utrzymujących się obawach o tempo wzrostu PKB strefy euro sprzyjało to spadkom EUR/USD i osłabiało waluty wschodzące. Pierwszy tydzień po publikacji non-farm-payrolls tradycyjnie nie obfituje jednak w ważne odczyty z USA. Pozwala to przypuszczać, że przynajmniej krótkookresowo potencjał do zniżki eurodolara może być wyczerpany. Nie gwarantuje to oczywiście umocnienia złotego, jednak powinno utrudniać wyjście EUR/PLN powyżej 4,30. Tym bardziej że ostatni wzrost kursu z pewnością sprzyja zwyżkom zamówień zagranicznych w polskich firmach. Ponadto rentowności polskich obligacji skarbowych nadal są bardzo atrakcyjne na tle emisji krajów strefy euro, szczególnie wobec bardzo dobrych wyników budżetu i ostatniej podwyżki perspektywy ratingu przez agencję S&P.