Fed przewiduje utrzymanie wzrostu realnego PKB do końca 2018, dalszy spadek bezrobocia do roku 2020 oraz ustabilizowanie się inflacji w okolicach 2 proc. w kolejnych latach. Wniosek na podstawie tych danych jest rzekomo taki, że obrany dotychczas kurs dla polityki monetarnej jest słuszny i niezagrażający stabilności finansowej. Zostanie on utrzymany w najbliższym czasie, choć może się on również zmienić, gdy wymuszą to uwarunkowania gospodarcze. Obecna podwyżka o 25 pkt baz. jest trzecią w tym roku oraz ósmą od początku cyklu. Rynek oczekuje, że do końca roku stopa Fedu dotrze do poziomu 2,50 proc. (prawdopodobieństwo szacowane na ok. 78 proc.). Po konferencji Fedu 2-letnie obligacje amerykańskie notowane są przy rentowności 2,8 proc., 10-latki przy 3,06 proc., ich spread (ok. 0,26 proc.) utrzymuje się w krótkoterminowym trendzie wzrostowym (minimum: 0,18 proc. wyrysowało się w kwietniu br). 10-letnie obligacje niemieckie notowane są obecnie przy rentowności 0,52 proc., a polskie 3,26 proc. Po konferencji trudno nie odnieść wrażenia, że gradualizm w wykonaniu Fedu jest poniekąd stawianiem kolejnych kroków po nie wiadomo jak cienkim lodzie. Jerome Powell wielokrotnie podkreślał gotowość do zmiany kierunku, pozostaje pytanie, czy nawet szybka reakcja nie będzie w każdym przypadku spóźniona, gdy lód zacznie pękać. ¶