Sytuacja na rynkach 25 lutego
Poniedziałkowa panika jest na razie za nami, do czego mogło przyczynić się wieczorne wyhamowanie silnej przeceny na Wall Street, które zostało później potwierdzone korekcyjnym odbiciem podczas godzin handlu w Azji. Rynek znalazł „ukojenie" w informacjach, że WHO nie ogłosiła globalnej pandemii koronawirusa, pomimo pojawienia się wielu stwierdzonych przypadków poza Chinami, a Wall Street Journal puścił informację o pracach nad szczepionką, chociaż ta może być gotowa nie wcześniej, niż za kilka miesięcy. Tradycyjnie już pojawiły się spekulacje nt. możliwych działań banków centralnych, które „mogłyby" ograniczyć negatywny wpływ koronawirusa na globalną gospodarkę, przy czym bardziej na tym traci dolar, gdyż rynki próbują wyceniać już dwie obniżki stóp przez FED do końca roku. Amerykańska waluta jest dzisiaj najsłabsza w gronie G-10, oraz wypada bardzo słabo na szerokim rynku.
Najlepiej radzą sobie dzisiaj te waluty, które ostatnio były wyraźnie słabe – odbija funt, chociaż informacje w temacie Brexitu mu nie sprzyjają – perspektywa odrzucenia unijnej jurysdykcji prawnej może rzutować na proces negocjacji nowej umowy handlowej – mocniej odbijają też waluty Antypodów (AUD i NZD), oraz korona norweska (NOK). Ale nie widać wyraźniejszego osłabienia „bezpiecznych przystani" - CHF i JPY raczej wskazują na stabilizację, co może wskazywać na kruchy optymizm inwestorów odnośnie możliwego przełamania globalnego sentymentu. Po wzroście wczoraj po południu, mamy stabilizację EUR na wysokich poziomach, opublikowane o godz. 8:00 ostateczne dane nt. PKB w Niemczech wypadły zgodnie z szacunkami, nie dając tym samym paliwa do zmian kursu.
Okiem analityka – a po burzy znów wzejdzie Słońce?
Schemat szukania dołka zdaje się, że został już załączony – teraz trwa tylko szukanie ku temu „mocnych" argumentów. Prasa donosi, że Włosi podobno nie dopełnili procedur w jednym ze szpitali (stąd tak duży skok liczby zakażonych w ostatnich dniach), a w tle przewija się też wątek szczepionki – chociaż to, że wiele ośrodków nad takową pracuje powinno być chyba „oczywistą oczywistością", podobnie jak to, że proces dopuszczenia takowej na rynek potrwa miesiącami, a do tego czasu możemy teoretycznie nadal żyć w medialnym strachu, który skutecznie ograniczy aktywność i przełoży się na perspektywy globalnej gospodarki. Mocny i sprawdzony argument, to zatem dwie rzeczy – dane makro w najbliższych tygodniach będą mocnym testem na ile globalna gospodarka została zakażona koronawirusem i jest się rzeczywiście czego obawiać, oraz na ile globalni decydenci będą wyrażać gotowość załączenia tzw. „pompy" – zarówno w postaci stymulacji fiskalnej, jak i monetarnej. Paradoksalnie być może bardziej wystarczą deklaracje, niż realne działania, bo osobiście nie za bardzo kupuję cięcie stóp przez ECB do wakacji, czy też dwie obniżki stóp przez FED w tym roku. Ale taka iluzja może wystarczyć, chociaż najtrudniej będzie określić, kiedy ta „bańka mydlana" pęknie.
Na wykresie poniżej mamy ciekawy schemat dla indeksu S&P500. Wczorajsze spadki zatrzymały się przy strefie wsparcia w postaci tegorocznego dołka przy 3112 pkt. Zakładając, że ten nie zostanie dzisiaj wieczorem wyraźnie naruszony (chociaż ważna jest cała strefa 3180-3112 pkt.), kolejne dni mogą przynieść próbę odbicia, która będzie ograniczana przez wczorajszą lukę spadkową (widoczną od 3306 pkt w górę). Interesującym aspektem jest oznaczenie struktury od początku roku jako A-B-C, co mogłoby sugerować, że teraz jesteśmy już w tej ostatniej fali, która niestety bywa najdłuższa i najbardziej wyczerpująca. O tym przekonamy się najpewniej w ciągu 2 tygodni, kiedy być może rynki będą ponownie sprawdzać obecne minima. Wtedy, albo wracamy do wcześniejszego, długoterminowego trendu wzrostowego pchani przez wspomnianą fiskalno-monetarną „pompę decydentów", albo zaczynamy rozwijać rozbudowaną strukturę fali C.