W czwartek nośnym wątkiem staje się ogłoszenie stanu wyjątkowego w amerykańskiej Kalifornii – kilkanaście dni temu zdecydowano się na taki ruch w stanie Waszyngton. Z racji faktu, że mamy czwartek, a zatem bliżej do weekendu, który może (teoretycznie) przynieść różne informacje nt. rozwoju COVID-19 i podnieść nerwowość na początku przyszłego tygodnia, takowa zaczyna pojawiać się już teraz.

Ta przysłowiowa logika strachu odbija się też na dolarze, bo skoro sytuacja w USA może się pogorszyć, to teoretycznie perspektywa kolejnej obniżki stóp procentowych przez FED jeszcze w marcu, staje się jeszcze bardziej realna. Zupełnie innym aspektem jest to, że takie działania władz jak w Kalifornii samoistnie nakręcają spiralę w mediach, powodując ryzyko realnego przełożenia na decyzje konsumentów i biznesu w najbliższych tygodniach.

Niemniej uważam, że kolejna fala osłabienia dolara na globalnych rynkach jest mało prawdopodobna ze względu na fakt, że strukturalne problemy gospodarek w innych częściach świata związane z koronawirusem, będą znacznie bardziej poważne, niż w USA. Dużo na ten temat pisałem we wczorajszym komentarzu zadając pytanie o to, czy mamy dołek na dolarze.

Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ