Dodatkowo administracja Donalda Trumpa wyasygnowała aż 50 mld USD na walkę z korona wirusem (taka kwota z funduszy federalnych była możliwa dzięki ogłoszeniu przed weekendem stanu wyjątkowego w USA). Mimo tych informacji dolar za bardzo nie stracił, co pokazuje, jak duże napięcie jest wciąż na rynkach (co dobrze widać po kolejnym fatalnym otwarciu się rynków akcji), gdyż inwestorzy nie są pewni w którą stronę potoczy się pandemia COVID-19.
Nadzwyczajne działania zostały podjęte także przez inne banki centralne – jeszcze w piątek wieczorem o 50 p.b. obniżone zostały stopy procentowe w Kanadzie (w tym miesiącu łącznie już o 100 p.b.). Na mocny ruch zdecydował sie też bank centralny Nowej Zelandii (RBNZ) tnąc w nocy stopy o 75 p.b. do 0,25 proc. i nie wykluczył uruchomienia programu QE w razie konieczności. Na nadzwyczajnym posiedzeniu zebrał się też Bank Japonii (tutaj stopy pozostały bez zmian, ale zdecydowano się na zwiększenie skali programu QE ustalając nowe limity dla ETF-ów i REIT-ów.
OKIEM ANALITYKA – Zalew taniego pieniądza
Za nami kolejna bezprecedensowa decyzja FED, której śladem poszły też niektóre inne banki centralne (RBNZ, BOJ), chociaż to Amerykanie podjęli najbardziej radykalne działania. Przypomnę, że w końcu zeszłego tygodnia Rezerwa Federalna przeprowadziła gigantyczne operacje repo o wartości 1,5 bln USD. W teorii to wszystko miało na celu uspokoić nastroje na rynkach, ale mamy kolejną spiralę strachu na rynkach akcji. Rynek walutowy na tym tle reaguje w dość wyważony sposób.
Co dalej? Decyzje banków centralnych zdają się być mocnym sygnałem dla rządów, aby teraz te uruchomiły swoje programy wsparcia dla gospodarki, co wydaje się, że będzie procedowane w najbliższych tygodniach. Niemniej, abyśmy zobaczyli efekty tych działań, to musi dojść przynajmniej do czasowego opanowania globalnej pandemii korona wirusa.
Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ