W weekend mieliśmy tego przedsmak.
Jest wiele teorii odnośnie genezy obecnego koronawirusa, jednak poza tym, że powstał on w Chinach jest bardzo daleko od konsensusu. Całkiem niedawno brytyjskie i amerykańskie służby sugerowały, że Chiny znacznie zaniżyły statystyki zachorowań i ofiar związanych z wirusem (ubiegłotygodniowe doszacowanie zgonów w Wuhan o 1290 jedynie podsyciło spekulacje), a weekend republikanie zaczęli otwarcie sugerować, że Chiny mogły chcieć celowo zarazić świat, aby wzmocnić swoją pozycję. To oczywiście bardzo mocne oskarżenia, pod którymi prezydent Trump nie podpisał się bezwarunkowo, stwierdził jednak, że należy przeprowadzić w tej materii dochodzenie. Sprawa jest poważna, bo mówimy nie tylko o dwóch największych mocarstwach, ale także potęgach ekonomicznych, które miały przecież zażegnać w tym roku konflikt handlowy. Oczywiście to wszystko rozgrywa się w cieniu kampanii prezydenckiej w USA, w której Trump stracił niedawną przewagę wynikającą trochę z nadzwyczajnej sytuacji, trochę z prawyborów w opozycji. Teraz w sondażach prowadzi Joe Biden, a niesprzyjające prezydentowi media wykorzystają katastrofę epidemiologiczną do krytykowania go. Tym samym Trump może chcieć odwrócić uwagę i wskazać Chiny jako winnego całej sytuacji. To kusząca, ale też niebezpieczna droga, bo może prowadzić do dalszej destabilizacji rynków. Tak czy inaczej, wydaje się, że gdy opadnie kurz, tendencje antyglobalistyczne zaczną przybierać na sile.
Przed nami całkiem intensywny tydzień. W grze są przede wszystkim raporty kwartalne amerykańskich spółek, m.in. IBM (dziś), Netflix (jutro) i Intel (piątek). W raportach IBM i Intela zawsze bardzo ważna jest perspektywa, bo inwestorzy traktują to jako zapowiedź wydatków kapitałowych innych firm. Pod kątem makroekonomicznym kluczowy będzie czwartek, kiedy poznamy wstępne kwietniowe indeksy PMI oraz dane o nowych bezrobotnych. W Polsce poznaliśmy marcowe dane z rynku pracy. Tempo wzrostu zatrudnienia zwolniło do 0,3% r/r – nieco powyżej naszych oczekiwań, ale poniżej oczekiwań rynku. Dane pokazują, że miały miejsce zwolnienia, ale ich większą skalę pokażą z pewnością dopiero dane za kwiecień. Jutro poznamy dane o produkcji, zaś w środę o sprzedaży.
Poniedziałek przynosi stabilną sytuację na rynku złotego, choć patrząc na notowania peso, czy węgierskiego forinta, można mieć wątpliwości odnośnie trwałości takiego stanu rzeczy. O 10:30 euro kosztuje 4,5205 złotego, dolar 4,1617 złotego, frank 4,2970 złotego, zaś funt 5,1760 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA