Niemcy do tej pory były przeciwne uwspólnianiu zadłużenia. Urzeczywistnienie tego planu byłoby milowym krokiem do wspólnego budżetu unijnego. Szczegóły możemy poznać 27 maja na posiedzeniu KE. To, co istotne, wsparcie dla najbardziej poszkodowanych przez pandemię regionów byłoby bezzwrotne, nie obciążałoby więc długu tych krajów. Spłata zadłużenia, którym ta pomoc byłaby sfinansowana, czyli długoterminowych obligacji, byłaby dokonywana z budżetu unijnego. W praktyce oznacza to, że byłaby proporcjonalna do składki wpłacanej do wspólnej kasy przez państwa członkowskie. Jest to bez wątpienia pozytywny sygnał dla krajów peryferyjnych strefy euro, ale także dla nowych członków Unii, których składki są relatywnie niskie.
Rynki finansowe przyjęły plan utworzenia funduszu dość chłodno, dlatego że droga do jego realizacji jest kręta i wyboista. Będzie wymagana jednogłośna zgoda wszystkich 27 członków UE, a nie wszyscy podzielają entuzjazm Niemiec i Francji. Merkel i Marcon określili fundusz jako jednorazowe działanie, jednak z punktu widzenia stabilności finansowej UE najlepiej byłoby, gdyby jego uruchomienie rozpoczęło proces przenoszenia emisji obligacji z poziomu krajów na poziom Unii. Efektem byłyby znaczący spadek kosztów obsługi dla najbardziej potrzebujących tego państw. Koszt oczywiście ponieśliby podatnicy z krajów o wysokiej wiarygodności.