Takim były niewątpliwie zdecydowanie lepsze od oczekiwań dane o krajowej produkcji przemysłowej w czerwcu oraz ich struktura, tj. solidny wzrost w branżach eksportowych. W rezultacie kurs EUR/PLN zniżkował w poniedziałek najsilniej spośród walut regionu – o około 0,5 proc., nawet do 4,4560. Na polskim rynku długu niewielka poprawa nastrojów nie była natomiast odczuwalna, co nie dziwi w obliczu jasno określonej polityki pieniężnej w Polsce czy strukturalnych problemów tegoż rynku. Nie uważam natomiast, by w kolejnych dniach optymizm na rynku złotego mógł być kontynuowany. Za kres umocnienia złotego do euro uznaję poziom 4,4550. Na głębszy spadek nie pozwoli systematycznie pogarszająca się sytuacja epidemiczna, w szczególności w USA. Nie bez znaczenia pozostaną także niedawne niekorzystne sygnały z Moody's w sprawie ratingu Polski oraz ocena RPP – w uproszczeniu – o zbyt silnym złotym jak na tak agresywne złagodzenie polityki monetarnej. W drugiej połowie tygodnia nie wykluczam powrotu kursu EUR/PLN na wyższe poziomy. W przypadku rynku długu liczymy się ze sporym zainteresowaniem kupujących podczas czwartkowej sprzedaży obligacji skarbowych przez Ministerstwo Finansów. Środowy odkup długu przez NBP powinien się koncentrować na papierach nieskarbowych bez większego wpływu na rynek SPW. ¶