Od maja rynki żyją w przeświadczeniu, że kolejnego lockdownu nie będzie. Powód jest prosty – nikogo na to nie stać. Koszty ekonomiczne kilkutygodniowego lockdownu były gigantyczne i tak czy owak doprowadziły do ogromnego skoku zadłużenia w krajach rozwiniętych, które mogły sobie pozwolić na hojne programy ratunkowo-stymulacyjne. Dlatego też inwestorzy ignorowali kolejne dane pokazujące wzrost liczby zainfekowanych osób, najpierw w USA, następnie w Europie. W USA sytuacja uległa pewnej stabilizacji, a do tego proces decyzyjny utrudniony jest przez kampanię wyborczą. W Europie jednak przez dłuższy czas uważano, że pandemia jest pod kontrolą (faktycznie w wielu krajach liczba nowych dziennych przypadków drastycznie spadła), jednak ostatnio (wraz z nadejściem jesieni i powrotem szkół) druga fala bardzo przybrała na sile. Najpierw drobne ograniczenia wprowadzili Hiszpanie i Francuzi. W ostatnich dniach na częściowy lockdown zdecydowali się Czesi, a wczoraj w ich ślady poszli Holendrzy. Przy czym ograniczenia w Holandii są jak dotąd najbardziej poważne. Przede wszystkim kompletnie zamknięte zostaną bary i restauracje, zabroniono sprzedaży alkoholu po godzinie 20:00, ograniczone będą też odwiedziny w domach. To nie są jeszcze ograniczenia, które sparaliżują gospodarkę, jednak z pewnością odcisną się na aktywności. Nie ma wątpliwości, że takie ograniczenia w dużej części Unii trwające przez kilka tygodni skutecznie przetrąciłyby ożywienie, które i tak zaczęło dostawać zadyszki. Warto zwrócić uwagę na motywację tych ograniczeń – premier Holandii jasno zaznaczył, że nie chodzi jedynie o niedopuszczanie do zachorowań, ale o przeciążony już system ochrony zdrowia. Tymczasem rynki są nadal bardzo wysoko – pomimo wrześniowej korekty po ostatnich wzrostach główne europejskie indeksy są najczęściej w zasięgu kilku procent od osiągniętych po marcu maksimów a jednocześnie bardzo daleko od pandemicznych minimów. Wydaje się to być istotnym ryzykiem.
Nerwowość widzieliśmy już wczoraj na rynku walut – euro mocno traciło, a przez to słabo radził sobie złoty. Nie pomogły oczywiście informacje o wstrzymaniu kolejnych prac nad szczepionką (proszę zwrócić uwagę, że Trump jeszcze niedawno zapewniał o wprowadzeniu szczepionki przed wyborami), a niekończąca się saga związana z pakietem stymulacyjnym w USA wydaje się jedynie grą na czas z obydwu stron.
Start sezonu wyników był raczej mało widowiskowy. JP Morgan pokazał bardzo dobry zysk i zawiązał mało rezerw, ale reakcja nie była euforyczna bo Bank przedłużył okres braku skupu akcji własnych (jasny sygnał, czym przede wszystkim żyje Wall Street). Dziś raport pokaże m.in. Verizon. Ciekawiej jest już na naszym rynku, gdzie dziś czekać nas będzie reakcja na świetny raport i tak rozgrzanego do czerwoności Mercatora. To oczywiście nie będzie mieć wpływu na szeroki rynek. O 8:45 euro kosztuje 4,4974 złotego, dolar 3,8306 złotego, frank 4,1870 złotego, zaś funt 4,9413 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
[email protected]