Europa bardzo potrzebowała budżetu ze względu na powiązany z nim pakiet „ratunkowy” o wartości 1,8 bln EUR (tak, czyli inaczej 1800 mld lub 1 800 000 mln euro). Dlaczego jest on tak ważny? Moim zdaniem klucz leży w reakcji na kryzys z 2008/09, kiedy każdy kraj był zostawiony samemu sobie. Efekt? Silny wzrost długów i deficytów i rynkowa „gra” na rozpad strefy euro. Ponieważ w przypadku rozpadu strefy euro kraje takie jak Portugalia i Włochy, a być może także Hiszpania, ogłosiłyby bankructwo, rentowności ich długu zaczęły skokowo rosnąć, niejako zaciskając rządom pętle na szyję. Gdyby nie szaleńcze zakupy obligacji ze strony EBC, mogło to skończyć się źle. Nauczeni tą lekcją politycy postanowili działać i dziś częściowo program finansowany będzie „wspólnym długiem”. Nie ulega wątpliwości, że kraje takie jak Hiszpania czy Włochy są dzis w tragicznej sytuacji i nie poradziłyby sobie same (po prawdzie, w nieciekawej sytuacji jest większość Europy). Jeśli Europa chce konkurować z Chinami i USA, musi najpierw w ogóle przetrwać. Dlatego program wydaje się nieodzowny.
Jednak zachwyt dziennikarzy Bloomberga mnie osobiście przeraża. W artykule czytamy m.in., że program umożliwi „zieloną transformację”, a EBC będzie mieć jeszcze jedno aktywo do skupienia (tak, jest wcześnie, ale to już nie jest sen!). Obawiam się, że europejskie elity żyją w jakimś innym świecie. Tak jak napisałem wyżej tak jak działania EBC potrzebne były w roku 2012, tak obecny program potrzebny jest dziś, bo inaczej Europa nie wyjdzie z zapaści. Jednak to są programy o charakterze interwencyjnym i podobnie jak luzowanie ilościowe nie powinny mieć charakteru permanentnego ponieważ wtedy zastępują mechanizmy wolnorynkowe, prowadząc do pogłębienia problemów w dłuższym okresie. Tymczasem co zrobiono w latach 2012-2020 aby Europa odzyskała konkurencyjność? Ile trwała polityczna kariera Mario Montiego, który jako jedyny próbował uzdrowić włoską gospodarkę. Ile niepotrzebnych regulacji w tym czasie dołożono? Każdy może odpowiedzieć sobie na te pytania sam. Dla Polski oczywiście to są dobre wieści – cały czas jesteśmy tymi „na dorobku” i z takich programów korzystamy, choć na ile twrałe będą to korzyści zależeć będzie oczywiście także od naszej polityki gospodarczej. Dlatego przyjęcie budżetu uważam – ceteris paribus – za korzystne dla złotego.
Wczoraj przysłoniło to trochę nowe czarne statystyki pandemii (nowe rekordy w Niemczech, zgony bliskie rekordowym we Włoszech), jak i impas wokół Brexitu – premier Johnson nakazał przygotować się na brak porozumienia. Pomimo tego, jak i dalszego luzowania ze strony EBC, notowania EURUSD wzrosły powyżej 1,2150, a to oznacza, że złoty zyskuje też wobec dolara. O 8:30 euro kosztuje 4,4265 złotego, dolar 3,6443 złotego, frank 4,1108 złotego, zaś funt 4,8539 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
[email protected]