Wzrost rentowności ma dwa podłoża. Przede wszystkim amerykański rząd drugi rok z rzędu musi sfinansować gigantyczny deficyt. W ubiegłym roku nie było z tym problemu – Fed w ramach „przywracania funkcjonowania rynku” powiększył swój bilans tak bardzo, że Treasury mogło jeszcze odłożyć gotówkę na koncie. Teraz jednak QE wynosi już „tylko” ok. 120 mld dolarów rocznie. To i tak więcej niż kiedykolwiek Fed wydawał przed pandemią, ale dużo poniżej potrzeb pożyczkowych. Te pieniądze trzeba będzie częściowo wziąć z rynku, a jak wiadomo: wyższy popyt = wyższa cena (tu pieniądza). Kiełkującym tematem jest też inflacja. Ceny surowców mocno rosną, gospodarki powoli się otwierają, a w USA do gospodarstw domowych niczym manna z nieba trafią „czeki Bidena”. Jeśli ludzie zaczną je masowo wydawać, mogą znacząco przyspieszyć inflację, stawiając Fed pod ścianą i zmuszając do ograniczenia QE akurat wtedy, gdy rząd go potrzebuje. Jakimś zwiastunem takiego stanu rzeczy był piątkowy raport Uniwersytetu z Michigan, który pokazał słabe nastroje, a jednocześnie wzrost oczekiwań inflacyjnych. To jednak są pierwiosnki, które jeszcze nie przebiły się przez grubą warstwę śniegu. Dominującym poglądem jest jednak kontrola sytuacji przez Fed (m.in. ze względu na to, że jak wskazywałem wcześniej 30% w „inflacji Fed” stanowią… ceny najmu mieszkań). Na razie wzrost rentowności obligacji w zasadzie przechodzi bez echa, jedynym rynkiem, gdzie daje o sobie mocniej znać jest złoto (im wyższe rentowności, tym gorzej dla metali szlachetnych). Co ciekawe, na wzrost rentowności nie reagują nie tylko akcje (to nawet mnie nie dziwi, zbyt dużo szampana), ale także dolar, który powinien zyskiwać, a tak się nie dzieje. Zobaczymy, czy byki wykorzystają potencjalnie sprzyjający poziom 90 na indeksie dolara.

W teorii w tym tygodniu mamy dwa wydarzenia, które wpisują się idealnie w wątek rentowności, który moim zdaniem mimo wszystko jednak warto śledzić. Będzie to publikacja minutes FOMC w środę (20:00), a także raport o styczniowej sprzedaży detalicznej (również środa, 14:30). Wcześniej zalew wystąpień przedstawicieli Fed, którzy zapewniać będą o koniecznym wsparciu dla gospodarki. O 9:25 euro kosztuje 4,4937 złotego, dolar 3,7013 złotego, frank 4,1549 złotego, zaś funt 5,1478 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
[email protected]