Dolar słabnie na szerokim rynku kontynuując ruch zapoczątkowany jeszcze wczoraj po południu. Zmiany nie są duże, ale prowadzą do naruszenia ważnych technicznie poziomów, jak 1,1951 na EURUSD. Słabość dolara to wynik spadku rentowności obligacji amerykańskich (10-letnie zjechały od swojego szczytu wczoraj rano przy 1,70 proc. aż o 8 p.p. do 1,62 proc.), oraz kolejnych szczytów indeksów na Wall Street. To wciąż dwa główne czynniki, które dyktują sentyment dolarowi na zasadzie podejścia risk-on, kiedy to amerykańska waluta jest w odwrocie. Niemniej sytuacja jest mocno zagadkowa. Opublikowane wczoraj dane nt. inflacji CPI w USA, podobnie jak piątkowe PPI były wyższe od oczekiwań, także po stronie inflacji bazowej. To teoretycznie powinno nasilać obawy przed koniecznością szybszej normalizacji polityki monetarnej, ale tak się nie dzieje. Dlaczego? Pojawiają sie tłumaczenia, że rynek traktuje wyższą inflację, jako czynnik przejściowy (uwierzył Powellowi?), a także wskazuje się na niezłe wyniki wczorajszego przetargu 30-letnich obligacji na rynku pierwotnym (choć wartego zaledwie 24 mld USD). Na początku tego tygodnia pojawiły się informacje, że FED w ramach swoich cotygodniowych planów skupu obligacji (QE) planuje nabyć więcej papierów o dłuższej zapadalności. Efekty tych działań zaczynają być widoczne, chociaż w komentarzach nie widać żadnych odniesień, że jest to jakaś szersza planowa akcja. Niemniej wygląda na to, że FED poprzez werbalne komentarze Powella i fizyczne działania, zaczynają dawać efekt stabilizacji rynku. Na jak długo, czy przyniesie to przełamanie technicznej bariery 1,59-1,60 proc. na wykresie 10-letnich rentowności? Trudno to powiedzieć, ale fakty są widoczne. No chyba, że mamy do czynienia z techniczną pułapką.
Taki, a nie inny rozwój wypadków wokół rentowności teoretycznie legitymizuje dalsze zwyżki na Wall Street, które można sobie wytłumaczyć też osławionymi "czekami" Bidena. Problemy ze szczepionką Johnson&Johnson mogą bardziej dotknąć Europę, gdyż Amerykanie już zapowiedzieli, że zastąpią planowane zabiegi preparatami Pfizera i Moderny. Nie zapominajmy jednak o tym, że duży wpływ na sentyment na Wall Street ma też sezon wyników i ewentualne reakcje według schematu kup plotki/sprzedaj fakty.
W przestrzeni G-10 najbardziej zagadkowe jest obecnie zachowanie się kursu EURUSD, który wybił ważny technicznie poziom 1,1951 pomimo słabszego indeksu ZEW, oraz planu wydłużenia lockdownu przez Niemcy do końca maja, który ze względu na trudną sytuację pandemiczną i szczepionkową (teraz jeszcze problemy z J&J) mogą skopiować inne rządy - kolejny słaby kwartał w gospodarce strefy euro wydaje się być niemal pewny.
Z pozostałych informacji warto wspomnieć o nocnym posiedzeniu RBNZ, które było jednak nudne. Decydenci nie zdecydowali się na żadne zmiany parametrów polityki monetarnej, ani też odniesień do przyszłych działań w komunikacie. Niemniej kurs NZDUSD opuścił górą kilkudniową konsolidację, a kiwi jest dzisiaj najsilniejszą walutą na układach.
OKIEM ANALITYKA - uwiązanie korelacjami
Dolarem rządzą rentowności i sentyment na rynkach akcji - na to wygląda, choć równie dobrze zwrot, że rentowności rządzą resztą nie byłby w tym momencie fałszywy. Czy to normalne - nie. Czy tak musi dalej być - trudno powiedzieć. Przede wszystkim kluczowe będzie wyciszenie, spadek zmienności. Kiedy pewien temat przestaje nadmiernie absorbować, to wtedy rynki szukają innych motywów. Jeżeli prawdą jest teza, że FED-owi po części udało się ustabilizować rynek amerykańskiego długu, to rzeczywiście może tak być. Dlaczego FED to robi i jaki ma w tym cel? Jeżeli przyjmiemy założenie, że II połowa roku przyniesie wyraźny wzrost podaży na rynku pierwotnym, oraz kumulację dyskusji nt. sfinansowania planu infrastrukturalnego prezydenta Bidena, to może warto stworzyć wrażenie na rynkach, że potrafimy kontrolować sytuację, jakkolwiek byłoby ono w dłuższym czasie fikcyjne?