Z drugiej strony Fed nie kwapi się do ingerencji, przynajmniej na tym etapie, choć wielu oczekiwałoby podwyżki stóp procentowych nawet w tym roku. Czy jest szansa, że inflacja może być jeszcze wyższa?
Warto zwrócić uwagę na sposób liczenia inflacji. Jeszcze w latach 90. częścią inflacji CPI w USA była zmiana cen na rynku nieruchomości. Obecnie ta część jest zastąpiona bardziej subiektywną miarą dotyczącą kosztów schronienia. Mamy w niej uwzględnione czynsze oraz ekwiwalent czynszowy, który mierzy, ile pieniędzy właściciel nieruchomości musiałby zapłacić za czynsz, aby odpowiadał on kosztom posiadania. Inflacja pod tym względem jest naprawdę relatywnie niska i wynosi trochę ponad 2 proc. w ujęciu rocznym, podczas gdy ceny nieruchomości zanotowały wzrost niemal o 20 proc. w ostatnich 12 miesiącach. Jak widać, inflacja bazowa, która za kwiecień sięgnęła 3,0 proc., mogłaby być zdecydowanie wyżej, gdyby w bardziej realny sposób odzwierciedlała faktyczne brzemię cenowe konsumentów w ostatnim czasie.
Oczywiście można uzasadniać część wzrostu inflacji efektem niskiej bazy z zeszłego roku, kiedy rozpoczął się lockdown. Rynki wyraźnie zareagowały poprzez spadek na giełdach, wzrost rentowności czy umocnienie dolara. Pytanie jednak jest takie, czy dwukrotnie większa inflacja zmusiłaby Fed do jakiegoś działania?