Wydarzenie jest uważnie śledzone przez rynki przede wszystkim ze względu na wypowiedzi prezesów Rezerwy – w 2010 r. Ben Bernanke wykorzystał sympozjum do ogłoszenia kolejnej rundy luzowania ilościowego. Ale czy tak będzie i tym razem? Uczestnicy rynku zdają się coraz bardziej wątpić.
Coraz lepsze dane z amerykańskiej gospodarki oraz jastrzębie wypowiedzi części bankierów centralnych z USA rozbudziły nadzieję na ogłoszenie taperingu w Jackson Hole. Niemniej wraz z upływem czasu te nadzieje zaczynały słabnąć. Jerome Powell i reszta zarządu Rezerwy pomimo ostatnich danych nadal utrzymują, że inflacja jest przejściowa, a rynek pracy ma jeszcze sporo strat do nadrobienia. Ważnym argumentem zdaje się jednak być sytuacja pandemiczna. Wariant Delta zaczyna być problemem w coraz większej liczbie krajów i Fed może wykorzystać ten argument do utrzymania luźnej polityki pieniężnej jeszcze przez pewien czas. Dodatkowo, gospodarka nie ma już wsparcia w postaci pandemicznych dopłat dla bezrobotnych. Argumentem, który skłania rynki do porzucenia nadziei na ogłoszenie taperingu, jest forma organizacji sympozjum. Po raz pierwszy w historii wydarzenie odbędzie się w formule w pełni wirtualnej. Praktyką w latach ubiegłych było ogłaszanie dużych zmian w polityce pieniężnej w trakcie wydarzeń „na żywo", a zmiana formy sympozjum w Jackson Hole w ostatniej chwili sugeruje, że ranga wydarzenia odbierana jest jako niższa.