Wydawało się, że pojawienie się wariantu Omicron skłoni Fed to kolejnego odwlekania normalizacji pieniężnej i pierwsze wypowiedzi Powella mogły to potwierdzać. Jednak wtorkowe przesłuchanie Powella w Kongresie przyniosło nieoczekiwany obrót – prezes stwierdził, że inflacja nie jest już przejściowa i bank centralny będzie musiał w jakimś stopniu na to odpowiedzieć. Ten ton został powtórzony w wypowiedziach innych członków, jak i sekretarz Yellen. A to sugeruje, że scenariusz został prawdopodobnie uzgodniony. Wydaje się, że przyspieszenie redukcji dodruku na grudniowym posiedzeniu Fed jest niemal przesądzone, ale gra toczy się o komunikację pierwszej podwyżki stóp, od czego Powell do tej pory się odżegnywał. Dzisiejsze dane o zatrudnieniu (14:30) będą mieć zatem spore znaczenie, bo argument, iż liczba miejsc pracy nie wróciła do poziomu sprzed pandemii był wykorzystywany do opóźnienia normalizacji. Wszystkie „szczątkowe dane" jak raport ADP czy tygodniowe dane o nowych bezrobotnych sugerują, że rynek pracy jest bardzo mocny, jednak należy pamiętać, że rządowy raport potrafi być bardzo zmienny. Tym niemniej mocny raport mógłby przesądzić o jastrzębim wybrzmieniu grudniowego posiedzenia Fed.
Jeśli tak będzie, znaczenie rynkowe tego wydarzenia może być naprawdę duże. Co prawda rynek stopy oraz rynki walutowe od pewnego czasu „grały" trochę na taki scenariusz, ale zwrot oznaczałby odejście od polityki rynkowej nadpłynności, która wygenerowała wszystkie ekscesy kończącego się powoli roku. Inwestorzy na razie jakby trochę nie wierzyli w taki scenariusz, o czym właśnie świadczy choćby wczorajsze odbicie na Wall Street.
Dla złotego oczywiście jastrzębi Fed nie byłby niczym dobrym, ale po ostatnim umocnieniu przynajmniej punkt startowy jest lepszy. W piątek o 8:35 euro kosztuje 4,6135 złotego, dolar 4,0874 złotego, frank 4,4351 złotego, zaś funt 5,4272 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB