Mimo protestów uczestników przetargu na komórkowe częstotliwości z zakresu 1800 MHz, Urząd Komunikacji Elektronicznej zamknął postępowanie, w którym sprawdzał zasadność wniosków o unieważnienie konkursu.
Anna Streżyńska, prezes UKE, powiedziała nam przed weekendem, że odrzuciła te wnioski i zamierza na początku grudnia wydać decyzje o przyznaniu rezerwacji zwycięskim firmom. Wszystko wskazuje więc na to, że rezerwacje otrzymają toruński CenterNet (spółka zależna giełdowego funduszu Midas, kontrolowanego przez znanego inwestora Romana Karkosika) i Mobyland (dawny Tolpis), który dopiero ma zbudować konsorcjum inwestorów.
Tymczasem, jak się okazuje, Polska Telefonia Cyfrowa, która znalazła się w grupie firm, które oprotestowały przetarg, przedstawiła w pismach do UKE tyleż interesujące, co - wydawałoby się - zabawne argumenty. Są one jednak tak samo śmieszne, jak powód, dla którego Era odpadła po pierwszym etapie konkursu. Komisja przetargowa dopatrzyła się w jej dokumentach brakującej parafki. Era wytknęła za to Tolpisowi wiele uchybień, które także mogą wynikać z bałaganiarstwa, ale - gdyby ktoś na nie zwrócił uwagę - mogłyby wyeliminować ofertę.
Oprócz tego, że potencjalni konsorcjanci Mobylandu zobowiązali się do udziału w projekcie w korespondencji oraz w listach intencyjnych, Era zwróciła uwagę, że część oferty spółki została sporządzona w języku angielskim (a powinna być po polsku). PTC dopatrzyła się też, że podpisy na niektórych stronach złożono w nieodpowiednim miejscu. Wreszcie, operator podważa skuteczność uchwały, którą powołano na członków zarządu Tolpisu Andrzeja Voigta i Roberto Nardiniego. W tej ostatniej sprawie złożył pismo w rejestrze.
A. Voigt uznał, że podniesione przez Erę kwestie sporne są niezgodne ze stanem faktycznym. Spory z Erą to jednak niejedyny jego problem.