Choć w okresie od lutego do kwietnia zanotował największy w tym roku obrotowym (trwa od sierpnia 2008 r.), 16-proc. spadek przychodów, poprawił zysk netto. W III kwartale roku 2008/2009 grupa zarobiła 9,6 mln zł, o 47 proc. więcej niż rok wcześniej.

Piotr Bieliński, prezes spółki, tłumaczy spadek obrotów mniejszą o 9 proc. sprzedażą w dystrybucji, a także brakiem przetargów publicznych, które w ub. r. stanowiły znaczącą pozycję. Bieliński podkreśla, że dla Actionu nie jest najważniejsza wielkość sprzedaży, ale osiąganie odpowiednich marż. A te udało się poprawić: marża brutto na sprzedaży wzrosła z 8 do 9,6 proc., rentowność netto z 1,2 do 2,1 proc. Prezes liczy, że w II połowie roku pojawią się przetargi o wartości 10–20 mln zł. Odpowiedzialny za te projekty wiceprezes Edward Wojtysiak nie oczekuje szybkich rozstrzygnięć. – Rynek jest wygłodniały, więc spodziewam się, że firmy będą ostro walczyć i odwoływać się od decyzji– mówi.

Action mocno ściął koszty w minionym kwartale. Najbardziej, o 54 proc., spadły koszty finansowe. Zmniejszył też zapotrzebowanie na finansowanie zewnętrzne: krótkoterminowe zadłużenie spadło z 93,8 do 63,7 mln zł.Bieliński uważa, że stagnacja w branży dystrybucyjnej potrwa jeszcze 1,5 roku. – Odbicie powinno nastąpić w IV kwartale 2010 roku, bo wtedy przyjdzie czas na wymianę sprzętu kupionego przed kryzysem – przewiduje. Do tego czasu, według niego, z rynku może zniknąć wiele podmiotów, zwłaszcza tych mających obrót wielkości 1–5 mln zł rocznie.

– Obserwujemy średnio jedno bankructwo w tygodniu pośród naszych klientów – mówi Bieliński. Zapewnia, że nie stwarza to zagrożenia dla Actionu, bo 90 proc. jego należności jest ubezpieczonych. Pozostałe 10 proc. należy do spółek z grupy i z tego powodu nie wymaga ubezpieczenia.