Sygnity pod okiem Norberta Biedrzyckiego, który kieruje nim od początku marca, przechodzi gruntowną metamorfozę. Jednym z obszarów, w którym zmiany są najgłębsze, jest zatrudnienie.
[srodtytul]Dobre czasy się skończyły[/srodtytul]
Informatyczna spółka od kilku już lat zmaga się z przerostem zatrudnienia. Co jakiś czas przez firmę przechodzi kolejna fala zwolnień. Część pracowników odchodzi na własne życzenie i zakłada firmy, które potem podbierają klientów Sygnity. W ten sposób powstały m.in. NetLine, Cube czy niedawno Utilis IT, który walczy o klientów z branży energetycznej.
Mimo to w 2009 r. koszty pracownicze w Sygnity wciąż wynosiły aż 245 mln zł i były tylko o 7,2 proc. mniejsze niż rok wcześniej. W tym samym czasie obroty firmy spadły aż o 42 proc.Dlatego zmniejszenie wydatków stało się jednym z priorytetów nowego prezesa. Od wiosny z pracą w Sygnity, jak wynika z naszych informacji, pożegnało się już około 300 osób. Kolejne stracą zatrudnienie do końca roku. Przedstawiciele firmy nie chcą co prawda ujawniać, ilu pracowników dostanie wypowiedzenie, ale redukcje będą znaczące. Dotyczą zarówno pracowników administracyjnych, informatyków, jak i menedżmentu średniego i wyższego szczebla, w tym zarządu, w którym ze starego składu pozostała tylko jedna osoba (Jacek Kujawa).
[srodtytul]Bez klientów nie ma pracy[/srodtytul]