– Głęboka restrukturyzacja, którą przeprowadziliśmy w poprzednich kwartałach (zatrudnienie spadło o przeszło 20 proc.), skutkowała znacznym ograniczeniem kosztów działalności. Ożywienie rynkowe przełożyło się z kolei na większą liczbę projektów, które realizujemy. Portfel zamówień na bieżący i przyszły kwartał pozwala oczekiwać, że będą udane dla spółki – wyjaśnia prezes.
Sygnalizuje, że również drugie półrocze zapowiada się nieźle. – Na rynku dużo się dzieje. Klienci znacznie chętniej rozmawiają o nowych projektach informatycznych. Szczególny ruch widać w branży finansowej, która w kryzysie najdrastyczniej przycięła wydatki na IT – mówi Załęski.
Sygnalizuje, że rok obrotowy 2011/2012 Betacom, który zajmuje się sprzedażą sprzętu IT oraz dostawą usług i oprogramowania, zakończy solidnym plusem. Nie zdradza szczegółów. – Chcielibyśmy po dwóch chudych latach wrócić do polityki dzielenia się zyskami z akcjonariuszami. Mam nadzieję, że będziemy w stanie zrekompensować im ten okres, wypłacając wyższą dywidendę niż w przeszłości – oznajmia. Z zysku za rok obrotowy 2008/2009 Betacom wypłacił 0,5 mln zł dywidendy (25 gr na akcję). Wczoraj walory informatycznej firmy kosztowały 6,45 zł.
Załęski nie chce wypowiadać się na temat wyników spółki za poprzedni rok obrotowy. W roku 2009/2010 Betacom miał 69 mln zł przychodów i prawie 3 mln zł straty netto.
– I kwartał 2011 r. nie był najlepszy. Realizowaliśmy niewiele projektów usługowych, co nie pozostało bez wpływu na rentowność spółki – mówi. Przyznaje, że Betacomowi nie udało się w tym okresie zmniejszyć straty osiągniętej po dziewięciu miesiącach. Wynosiła 1,3 mln zł przy 78,6 mln zł obrotów.