– Bolączką jest nie najlepsze prawo, uniemożliwiające często prawidłową wycenę ryzyka w projektach. To jest problem systemowy, a nie przejściowy – mówi Rafał Dragosz, dyrektor pionu handlowego w spółce Qumak.
Wtóruje mu szef Atende Roman Szwed. – Nadal stosowane jest powszechnie kryterium najniższej ceny, mimo że aktualna ustawa tego zabrania. Myślę, że jest to przykład najbardziej powszechnego łamania obowiązującego prawa w naszym kraju – mówi. Dodaje, że do tego dochodzi brak rozsądnego kryterium sprawdzania wiarygodności wykonawcy. – Byle świstek przysłany skądkolwiek w świecie, świadczący o udostępnieniu zasobów, wystarczy, żeby uwiarygodnić firmę znikąd, bez żadnego doświadczenia, jako kwalifikowanego wykonawcę kontraktu – mówi prezes. Dodaje, że dochodzi do tego, że np. duże spółki Skarbu Państwa w bardzo poważnych przetargach nie kwalifikują nawet do wstępnych etapów firm, które w Polsce są liderami rynku w danej dziedzinie, uznając przewagę nieznanych spółek z wątpliwym poświadczeniem udzielenia wsparcia przez podmioty trzecie. – Po czym wdrożenie nie idzie, a winę za to ponosi oczywiście „nieudolny" sektor polskich firm IT – mówi prezes.
Przedstawiciele branży mają nadzieję, że ze względu na potrzebę dostosowania polskiej ustawy o zamówieniach publicznych do dyrektyw unijnych nastąpią pożądane zmiany i wspomniana zasada korzystania z potencjału podmiotów trzecich w zakresie wiedzy i doświadczenia odejdzie do lamusa. – Jeśli jakaś firma ma chęć udzielić zasobów, to niech wejdzie do konsorcjum wykonawców i solidarnie odpowiada za realizację – podkreśla prezes Atende.
Rok 2015 dla firm informatycznych nie był łatwy, zważywszy na to, że nie zostały jeszcze uruchomione środki z nowej perspektywy unijnej na lata 2014–2020. Tymczasem wiele segmentów polskiej gospodarki wymaga gruntownych zmian i cyfryzacji, co branży IT stwarza szansę na nowe kontrakty. Na samą tylko informatyzację placówek służby zdrowia w nowej perspektywie unijnej przeznaczono kwotę do 900 mln zł.