W końcu Jean-Francois Fallacher, prezes Orange Polska, powiedział dziennikarzom, że dla telekomu „nie byłoby tragedią", gdyby dług netto spółki przekroczył maksymalny wyznaczony przez grupę poziom 2,2. – Rynek kredytów bankowych jest dziś bardzo atrakcyjny. Zawsze możemy do niego sięgnąć – powiedział Jean-Francois Fallacher. Podał też cztery dodatkowe źródła finansowania, z których może skorzystać Orange: – To należności z tytułu zapłaty za telefony, nieruchomości, nasze wieże i pasywna część sieci stacjonarnej – wyliczał Fallacher.
W ten sposób tonował obawy, że spadające przychody i zyski firmy może być trudno pogodzić z inwestycjami w światłowody, zapłatą kary nałożonej przez Komisję Europejską w 2011 r. (wieści na ten temat mogą pojawić się w I półroczu 2017 r.), aktywną walką o klientów oraz dywidendą.
Zdaniem Konrada Księżopolskiego, szefa analityków w Haitong Banku, Orange najpierw powinien poprawić wskaźniki sprzedaży i ustabilizować sytuację finansową, a dopiero potem będzie można ocenić jego długoterminowy potencjał wypłaty dywidendy. Analityk jest jednak nadal zdania, że w przyszłym roku firma wypłaci 0,25 zł na akcję, czyli tyle ile w tym roku. – Jesteśmy w połowie transformacji firmy. Realizujemy strategię „Turn Around", zakładającą uzupełnienie tych przychodów, których nam ubywa z innych źródeł – mówił Maciej Nowohoński.
Poza obszarem inwestycji realizowanych przez Orange jest dziś stacjonarna sieć PSTN, pozwalająca na realizację usług głosowych, z których korzysta coraz mniej klientów, a przychody spadają. W III kwartale liczba łączy stacjonarnych d. TP spadła pierwszy raz poniżej 4 mln, a przychody segmentu spadają w tym roku o 8–9 proc. – Nie można oczekiwać, że szybko zmienimy ten trend. Będzie nam on towarzyszył w ciągu kolejnych kwartałów – mówił rano analitykom.