Pierwszy z dużych telekomów giełdowych opublikował komunikat kierowany do inwestorów i zawierający ocenę, jak trwająca epidemia COVID-19 może wpłynąć na tegoroczne wyniki. Chodzi o Orange Polska, spółkę kierowaną przez Jean-Francois Fallachera.
Zarząd pod jego kierunkiem na podstawie oceny początkowego wpływu epidemii na perspektywy finansowe Orange ocenił, że mało prawdopodobne jest iż telekom wypracuje w tym roku przychody wyższe od ubiegłorocznych. Natomiast na razie nie widzi podstaw, aby rewidować prognozę wzrostu wskaźnika EBITDAal (zysk operacyjny powiększony o amortyzację i koszty leasingu).
Są dwie główne przyczyny niższych niż zapowiadane przychody: spadek wpływów ze sprzedaży urządzeń końcowych (smartfonów etc.) oraz niższe wpływy z usług świadczonych w roamingu międzynarodowym.
Telekom podał, że zamkniętych zostało 45 proc. punktów sprzedaży z jego usługami, w tych, które są otwarte ruch jest znacząco mniejszy. Firma – jak wcześniej Netia – podaje, że widzi wzmożony wzrost aktywności klientów korzystających z Internetu i telesprzedaży. Wzrost ten jednak „zapewne nie zrównoważy spadku ruchu w fizycznych punktach sprzedaży”. Stacjonarne punkty obługi - informuje Orange – odpowiadały bowiem w 2019 r. za blisko 50 proc. całkowitego wolumenu sprzedanych usług. Korzystnym efektem jest natomiast widoczny i prognozowany spadek rezygnacji klientów z usług.
Co do przychodów z roamingu, to Orange szacuje, że w II kw. br. może stracić z tego tytułu 30-50 mln zł.